Gliwice i okolice

Czwartek było święto, zatem urlop! W góry pogoda nie dopisała, więc objazd wsi. Kilka miejsc z okolic Gliwic pozostało na naszym planie. Zaczynamy od Świętoszowic. Niby dworek, ale opustoszały, ruina wręcz. Uwielbiam w tygodniu jeździć po takich miejscach, taka namiastka emerytury - nie trzeba się śpieszyć, na wszystko jest czas. Później nasze kroki kierujemy do Ziemięcic, malutka wioska, ale znajdujemy tam ruiny kościoła, chcemy iść do starej obory, ale nie ma dojścia. Jest za to stary spichlerz z XVIII wieku przy stawie. A w nim telewizor się moczy, kineskopowy. Jest klimat! Jedziemy na północ - Kamieniec. Jest tam Pałac zajęty i zagospodarowany przez NFZ i Mysia Wieża. Ładnie. Pojechaliśmy do Zbrosławic, jednak niewiele tam ciekawego zobaczyliśmy. Podobnie w Wieszowej. Co robimy? Kawa w Kafo, obiad w Toszku. W takiej kolejności. A na koniec i na deser... kupiłem iPada. Jaka radocha! Bez tabletu nie funkcjonuję, a mój dotychczasowy model już zamulał i nadaje się jedynie do czytania książek. Zatem transfer - Pani dostaje czytnik, a ja nowy model. Jest wyśmienity, choć bardziej widać odciski i cover kupiłem beznadziejny, ale to mały problem. Tak minęło święto.