wtorek, 24 grudnia 2019

Rwanda/Uganda - dzień 6 - 13.11 - Bisoke Trail

Wczoraj trwały przemyślenia, iść - nie iść. Przeważył zdrowy rozsądek - były widziane goryle, 2 na 3 prognozy mówią, że ma być ładnie (jeśli prognozy w tym rejonie świata mają jakieś znaczenie) i fakt, że możemy przejazd na północ Ugandy poświęcić 4 dni. Ma to kolosalne znaczenie. Wczoraj późnym wieczorem dogrywam przejazd autem pod punkt startowy i przez internet kupuję pozwolenie na przejście trasy. Nawiasem mówiąc - wszystkie trasy w parkach narodowych w Rwandzie kupuje się przez portal rządowy, co jest dużym uproszczeniem. Można kupić w Visitor Center, ale zawsze jest ryzyko, że coś nie zadziała albo będziemy za późno. Bazując na naszym doświadczeniu - nie jedziemy własnym autem pod szlak, bierzemy lokalsów. Jest to droższe, ale drogi w górach zwykle są w fatalnym stanie w takich krajach. Rano o 6-tej jemy śniadanie. Razem z nami spożywa je Niemka o amerykańskim akcencie. Tak po prostu zagadałem skąd dokąd zmierza. Ona wymieniła całą Afrykę Południową, gdzie była i gdzie zamierza być. Pół roku pobytu… Piękna sprawa. 6.30 jest już kierowca, 5 minut przed 7-mą jesteśmy w okolicach Kinigi i Visitor Center. Budynek, patrząc na okoliczne wioski, jak z innej galaktyki. Nie ma się co dziwić, Rwanda zarabia gigantyczne pieniądze na trasach, gdzie można zobaczyć goryle. Wysiadamy z auta, idziemy do biura, pokazujemy permit, po chwili jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Dla gości jest duży bar, gdzie napijesz się praktycznie wszystkiego, poza alkoholem. W cenie biletu. Tak sobie myślałem, że pójdziemy sami na Bisoke. Gdzie tam. Mamy 4 Niemców, Anglika i gościa z Rwandy. Ten ostatni ma jakiś problem z wejściówką, czekamy. Przychodzi nasz przewodnik - Fidel. Gość około 40-tki z widoczną nadwagą. On? Przecież on nie wejdzie na górę - myślę sobie. Jest jeszcze Taddie - studentka z Musanze, która nabiera doświadczenia i chodzi z przewodnikami. Podjeżdżamy pod punkt startowy, droga jest w fatalnym stanie. Jedziemy tam ponad pół godziny. Stamtąd ruszamy. Co ciekawe, towarzyszy nam kilka osób z wojska, solidnie uzbrojonych, kilku pomocników - tragarzy, mimo że nikt ich nie potrzebował. Świty jest dwa razy więcej niż turystów. Jednak oni się przydali, i to bardzo. Patrząc na stromizny i stan szlaku - bardzo pomagali wchodzić i schodzić. Co mogę powiedzieć o szlaku? Piekło. Koszmar. 6 godzin w samym błocie. Ściana błota. Jeszcze żaden szlak mnie tak nie wymęczył, jak ten. Sumatra to pestka. 3,5 godziny wspinaczki. Fidel narzucił kosmiczne tempo. Na początku trasy oświadczył - na górze musimy być w południe. Jak nie dojdziemy, robimy przerwę i wracamy. Jest to spowodowane tym, że nie wolno chodzić po ciemku w Parku. Wyruszyliśmy o 8.30, na szczycie byliśmy około południa. Piszę szczycie, jednak trasa kończy się przy kraterze. Wejście, jak pisałem, było koszmarne. Altimetr włączony. 3000m, 3100, przerwa, łyk wody. Liczyłem na goryle, były świeże ślady z rana i odchody, jednak bez zwierzęcia. Szkoda. Błoto po kostki i wyżej. Wyciąganie nogi z tego błota kosztuje siły, jak ze śniegu. Od 3400 metrów pojawiają się już skały, ale i one są oblane błotem. Rano pogoda była bezchmurna, jednak później z każdą godziną chmury przybierały na sile. Deszcz zaczął padać przy zejściu, słychać było grzmoty. Co jednocześnie spowodowało, że zejście w błocie było ciekawsze. Pod koniec jeden z niemieckich turystów szedł szybko i blisko mnie i wpadł mi na plecy. Ja w mgnieniu oka jeden z moich kijków wsadziłem miedzy nogi, aby na czymś się oprzeć. W przeciwnym wypadku wpadlibyśmy na Panią i spadli wszyscy razem.

To była ekstremalnie trudna trasa. W punkcie wyjścia gościnni lokalsi umyli nam buty i stuptuty. Początkowo chciałem sam to zrobić, jednak jak widział jak się guzdram, wziął mi wąż z wodą i szczotkę i sam to zrobił. Kupiliśmy po zimnym napoju i w drogę. O 17 już jedliśmy obiad w lokalnej knajpce. Coś genialnego - beef, frytki, szpinak. Co za smak. Niezwykła gościnność lub grzeczność Rwandyjczyków objawiała dziś się w wielu miejscach - podczas trasy podawali nam rękę podczas zejścia i wejścia. W restauracji, gdzie dostaliśmy zupę w prezencie - kapitalny smak. W pensjonacie, gdzie mieszkamy - właściciel kazał nam zostawić na ganku wszystkie brudne rzeczy, a oni je umyli. I w końcu wracając z restauracji do pensjonatu - rozpadał się deszcz, schowaliśmy się w jednym sklepie. Jak tylko deszcz ustał, sprzedawczyni wyszła na dwór zobaczyć, czy możemy przejść przez drogę, która zamieniła się w potok. Przyszła do nas i pokazała jak mamy pójść. Na każdym absolutnie każdym kroku doświadczam tej niezwykłej kultury i grzeczności, na którą nas Europejczyków nie będzie stać. Który kontynent jest zatem dziki?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga