czwartek, 19 grudnia 2019

Rwanda/Uganda - dzień 3 - 10.11 - las deszczowy Nyungwe - Imbaraga Trail

Położyliśmy się po 19-tej. Padało mocno, ale krótko około 2 w nocy. Mieszkamy w okrągłej chatce pokrytej słomą, co tłumi odgłos deszczu. Pobudka o 6 rano. Idziemy na śniadanie. Jaki omlet? Zwykły. Dostajemy lokalny chleb, babkę, banany, passion fruit, które jest genialne no i omlet. Pożywne. Dostajesz tyle jedzenia, ile będziesz chciał. Do syta spokojnie. Pewnie za 2 tygodnie nie będę mógł na to patrzeć. Dziś mamy zaplanowaną trasę Bigugu Trail. Jedyne miejsce startu na trasy to Uwinka Visitor Center. Mamy tam około 40 minut drugi przez las, jednak dobrą asfaltową drogą. Co jakieś 100-200 metrów przy drodze stoi uzbrojony po zęby żołnierz Rwandyjski. Ciekawe po co, dowiem się. Macham im, niektórzy odmachują mi. Docieramy do Visitor Center. Jeżeli Nowozelandczycy są powolni, to Rwandyjczycy są 2 razy wolniejsi. Mamy wykupioną trasę i opłaconą, przez internet. 45 minut zajmuje mi, aby wypełnić wszystkie formalności, podpisuje kilka dokumentów i jeszcze oddaję paszporty do skanu. Nie można tu iść samemu na walk, zbierani są turyści, pojawia się przewodnik i w drogę. Okazuje się, że Bigugu Trail jest niedostępna, podobnie jak trasa zaplanowana na jutro. Bierzemy najdłuższą możliwą opcje - Imbaraga Trail. Jest nas 8 osób, kanadyjka, Anglik, Belgowie, Szwed i Koreanka. Las powala swoim pięknem. Część drzew rozpoznajemy po zeszłorocznej Sumatrze. Pierwszy raz widzę mahoń w naturalnym środowisku ze swoją pomarańczową korą. Pogoda jest pochmurna. Ten zapach... Rano po wyjściu z chatki wyczuwam imbir w powietrzu. W lesie ten imbir miesza się z zapachem drzewa sandałowego i trudnego do opisania wyjątkowego aromatu. To coś, czego nie da się odzwierciedlić. Idziemy góra - dół, co raz pojawia się kilka małpek. Nie spodziewam się szympansów, jednak znajdujemy ich gniazdo. Podobnie jak orangutany - budują je codziennie i przenoszą się z miejsca na miejsce. Ptaki śpiewają. Nie widzimy ani jednego pająka, węża czy mrówek. Po drodze mijamy 3 wodospady. Woda smakuje wyjątkowo. Nie byłbym sobą, gdybym nie skosztował. Około 13, niczym na Sumatrze, pojawia się deszcz, jednak nie jest on intensywny. W lesie są też i paprocie, które znamy z NZ. W pewnym momencie zagaduję przewodnika o tych żołnierzy. Powiedział mi więcej, niż Anglikowi. Pilnują bezpieczeństwa, jednak naprawdę strzegą Rwandy i okolicznych wiosek przed Lebos, czyli grupkami uzbrojonych Burundyjczyków, którzy żyją w lesie i napadają na wioski w Rwandzie. Stad to uzbrojenie po zęby. 6 godzin mija szybko, jest to świetna aklimatyzacja i oswojenie się z tutejszą przyrodą. W Visitor Center idziemy na kawę. O rany... nieziemska kawa! Druga po sumatrzańskiej, ale smakuje wybornie. Z mlekiem, podana w termosie, na tyle dużym, że starcza na 2 filiżanki. Jest tu także wifi, więc dajemy znaki życia. Wracając do Kitabe stajemy w jednym miejscu, chcę zrobić zdjęcie, jednocześnie sprytnie sfilmować żołnierza. Ledwo go widać w tym uniformie na tle gęstego lasu.

W miejscu gdzie śpimy zamawiamy obiad, ja beef, który jest bardzo smaczny. Po kilkunastu minutach do naszej chatki pracownica przynosi karnister cieplej wody. 20kg. Rwandyjskie życie. Obiad zamówiłem o 17-tej, jest 18-ta i słyszę, że będzie za 20 minut. To, co pisali o czekaniu na posiłek, jest jak najbardziej prawdą. Siedzimy wpatrzeni w zachód słońca zerkając na południe, gdzie styka się granica Kongo, Burundi i Rwandy. Cichną odgłosy z pół herbacianych i okolicznych wiosek. Zapada zmrok. Tu w Afryce to wyjątkowe przeżycie.

Jest 18:39, obiadu nie ma. Za każdym razem, jak pytam, będzie za 5 minut. Siadamy przy kociołku. Z nami siedzi Niemka. Zaczynamy rozmawiać. Jest szefową pielęgniarek w Kongo, przyjechała tu na tygodniowy urlop. Organizacja "Lekarze bez granic". W Kongo jest naprawdę źle. Malaria, cholera i inne epidemie. Nie ma nic, ludzie umierają. Na szczęście szczyt eboli był w lipcu, dziś jest lepiej. Czy ja dziś zjem? W lesie zjedliśmy po wafelce. Od śniadania nic nie jadłem. Obiad w końcu dotarł, był wybitny. Jak skończyliśmy, szef restauracji niósł deser. Odmówiliśmy, nie chcemy spać z pełnym brzuchem. Idąc do naszej chatki mijamy pusty samochód wojskowy z jednym żołnierzem na czatach. Co tu się dzieje? Wydaje się, że to grubsza sprawa. Po piętnastu minutach przychodzą dwie dziewczyny, niosą kanister z ciepłą wodą i termofory. Niezwykła gościnność. Rozbieram się do kąpieli, pukanie do drzwi. Szef pyta się o której chcemy jutro śniadanie. Mam wrażenie, że chcą nam wynagrodzić to czekanie. Jak bardzo Europa jest w tyle w takiej postawie. Nasza kąpiel, to betonowa posadzka, wąż z zimną wodą, miska i kanister z ciepłą wodą. Jest cudownie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga