czwartek, 19 grudnia 2019

Rwanda/Uganda - dzień 1 - 8.11 - wylot i przelot

Nadszedł ten dzień. W końcu! Wieczorem dostałem maila od Lufthansy, że zapraszają na boarding. Byłem spokojny. Położyłem się spać. Spać to mocne słowo. Niezwykłe połączenie ekscytacji i stresu w noc poprzedzającą daleki lot. Chociaż, jak tak spojrzeć na mapę i nasze ostatnie ekspedycje, ta podróż jest najkrótsza. Ale mimo to, ta mieszanka niesamowitych emocji mi towarzyszyła. Pani już przed 1.00 wstała, ja o pełnej. O godzinie drugiej mamy zamówioną taksówkę. „Przyjedzie na pewno” zapewniała wczoraj pani na infolinii. Mała przekąska w domu, bo przed lotem nie jemy. Taxi była, ale nie tam gdzie trzeba. Jednak kierowca był niesamowicie uprzejmy i zaczął przepraszać. Zamknęliśmy dom i pomachaliśmy na pożegnanie i ruszamy. Tuż przed wyjściem zacząłem chodzić w kółko po przedpokoju. Uświadomiłem sobie jak bardzo lubię nasze mieszkanie i jak mocno jestem z nim związany. W codziennym zamieszaniu nie zawsze się to dostrzega. Świat o drugiej w nocy jest sympatyczny. Bo wszędzie jest pusto i przemieszcza się szybciej. Kierowca ma puszczone radio, a w nim Freddy - I want to break free. Jak to pasuje do naszego urlopu! Zabieramy rodziców. Później przesiadamy się na bus i jedziemy do Katowic Pyrzowic na lotnisko. Mamy trochę czasu do odlotu. Trwa remont, wejścia są ograniczone. Ze smutkiem stwierdzam, że na piętrze wszystko jest zamknięte, wszystkie lokale. 10 lat temu, jak odwoziliśmy rodziców, to w środku nocy słuchaliśmy płyt jazzowych w sklepiku lotniskowym. Te czasy minęły. Siedzimy na piętrze czekając na odprawę. Toaleta na drugim piętrze jest w opłakanym stanie. Smutne to, bo dotąd bardzo lubiłem i ceniłem to lotnisko. Zamknięty jest też taras widokowy na terminalu B. Przez ten remont wszędzie jest tłoczno. Dwie godziny przed lotem pojawili się pracownicy Lufthansy i poszliśmy się odprawić. Niezwykle miły człowiek nas obsługiwał. Wytłumaczył, doradził, nawet powiedział o wizach do Rwandy, że spokojnie je dostaniemy na lotnisku. Powerbank, który mieliśmy w dużym bagażu musieliśmy dać do plecaków. Właśnie, bagaż. Jak zwykle mamy po plecaku i dużej walizce. Z tą różnicą, że bilet pozwala nam przewozić ciężar do 23 kg. Mamy poniżej 20. Pożegnaliśmy się z Rodzicami, my poszliśmy do kontroli. Nie byłbym sobą, gdybym nie miał przygód. Kilka tygodni temu kupiliśmy takie materiałowe plecaki, które wykorzystujemy jako worki na rzeczy. Spowodowane jest to polityką Rwandy, gdzie nie można wwozić plastikowych toreb. Ja wrzuciłem całą moją elektronikę do jednego z takich worków. Dałem go na tackę i prześwietlamy. Miła pani patrzy patrzy i nic nie widzi. Po chwili grzecznie mówi:
- wie Pan, ja tu nic nie widzę, jeszcze raz, niech to pan wszystko wypakuje. Widzę, że tam jakaś kamera jest.
No więc jeszcze raz, popatrzyła i wszystko było ok. Niemiłym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że to podróżni muszą się zatroszczyć o pojemniki na swoje rzeczy, co generuje jeszcze więcej zamieszania. Później jest jeszcze gorzej, bo prawdopodobnie przez remont w malutkim pomieszczeniu cisną się ludzie, których samoloty wylatują dosłownie w przeciągu kilkunastu minut. Słowem, tłoczno i nie przyjemnie. Co mnie, jako osobie, która czuje stres przed lotem, nie pomaga. Ostatecznie udało się wylecieć. Sam lot - przyjemny. Słońce już wstawało. Po ponad godzinie wylądowaliśmy we Frankfurcie, który dziś wyjątkowo spokojny jest. Strajk zbiera swoje żniwa. Samoloty uziemione, podróżnych mniej. Obskakujemy okoliczne sklepy. Kojarzę sklep elektroniczny z aparatami Leici z mojego ostatniego powrotu ze Stanów. Z radością pogadałem po niemiecku z kioskarzem, sprzedającym gazety. Na lotnisku nie ma jeszcze klimatu Christmasowego, sporadycznie coś się błyska, jakaś jedna choinka Święta nie czyni, ale za miesiąc..... Szukamy miejsca, gdzie leżeliśmy 4 lata temu wracając z NZ. Jest! Terminal 1, między A34 a A36, szezlongi. Można poleżeć. Mamy jeszcze 2 godziny przerwy, jest 10 rano. Od 1-szej na nogach. Dwie godziny później idziemy już pod właściwą bramkę, czekamy na wylot. Samolot nie jest odwołany. Wszędzie pustki.

Do Stambułu leciało się bardzo spokojnie, lot trwał około 3 godzin. Stewardesy dbały o dobre samopoczucie pasażerów serwując posiłki i niemal nieprzerwanie napoje, co nie zdarzyło mi się na innych trasach. Pod koniec lotu zagadałem jedną z nich, bo zacząłem martwić się, czy zdążymy na boarding lotu do Kigali. Myślałem, że coś pomoże, zagada, ale nic z tego nie wyszło. Lotnisko w Stambule, to nowe, budzi respekt, na pierwszy rzut oka wygląda na dużo większe, niż to we Frankfurcie. Duża hala, brak skupisk ludzkich. Czuć przestrzeń. Nasz gate był oddalony jakieś 15 minut szybkiego marszu. Zanim pójdziemy gdziekolwiek, idziemy pod gate dowiedzieć się jaka sytuacja. Do odlotu mamy około półtorej godziny, więc luz. Toaleta, spacer. Przy okazji zapytałem pana przy komputerze, gdzie nasz bagaż. Mówi, że ok, załadowany. Padamy. Uzmysłowiłem sobie, że butów nie ściągnąłem z nóg już jakieś 15 godzin. Pora to zmienić. Doszliśmy także do wniosku, że krótkie loty dużo bardziej męczą niż długie, gdzie można się coś zdrzemnąć. 17 godzin na nogach i trzymamy się. Byle do Kigali.

Od lotu do RPA bylem zachwycony poziomem obsługi i flotą. Nie inaczej jest dziś, nowy samolot 737, napoje i jedzenie od samego początku. Samolot wypełniony jest w jakichś 70%. Obok mnie jest wolne miejsce. Będąc nad Morzem Śródziemnym biorę tabletkę na spanie. Położyłem się na dwóch fotelach, pamiętam, że do lądowania było 4 godziny, pamiętam na mapie lotu Aleksandrię. I w zasadzie tyle. Obudziłem się, jak licznik pokazywał godzinę do Kigali. To chyba rekord! Albo się starzeję, albo przestaję się stresować. Później od Pani się dowiedziałem co się działo podczas, gdy mi się film urwał - piłem herbatę, śmieci posprzątałem, zapytałem co się dzieje z pasażerem obok, któremu spadł poziom cukru. Naprawdę? Nic nie wiem. Rwanda z góry w nocy.

Światełka występują bardzo sporadycznie. Niby gdzieś tam miały być Góry Księżycowe, ale nie zauważyłem. Kigali widać, ale downtown nie robi wrażenia. Samolot leci dalej do Entebbe w Ugandzie, zatem tylko garstka wysiadła. Lotnisko kameralne. Wchodzimy do budynku. Bije dobrą energią i spokojem. Pan urzędnik bardzo spokojnie i z uśmiechem wypytał nas co i po co, czym się zajmujemy, wlepił wizę turystyczną kasując 100 dolarów. Jeszcze nie chciał przyjąć banknotów starszych niż z 2006, a parę takich mam. 20 minut przyjemnej rozmowy, wizy wlepione i słyszymy „enjoy your holiday!”. Jeszcze tylko skanowanie bagaży, odbiór walizek (są!) i proszę, tuż przy wyjściu z malutkiego lotniska stoi pan z karteczką z moim imieniem i nazwiskiem. Jak tu spokojnie!

23 godziny od wyjścia z domu do wejścia tu, gdzie mieszkamy. Spokojne loty i kontrole. Żadnych przygód i jeszcze spanie w samolocie. Oby tak dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga