dzień po Bystrej ławce pasowało gdzieś pójść, winieta kupiona, pogoda się trzyma. Pierwotnie planowaliśmy Raczkową Dolinę, ale było już późno, a że był to koniec długiego weekendu, kompletnie nie uśmiechało mi się stać w korkach. Zabraliśmy rodziców do Dechtarki, położonej w dolinie w Tatrach Niżnych. Ciekawiły mnie kopalnie, które widziałem na mapach. Leniwy, spokojny spacer drogą. Po bokach gdzieś w lesie ukryte drzemiące dacze, przy niektórych stoją samochody, ktoś tam krząta się wokół nich, inne zabite dechami, czekają na powrót właścicieli. Pogoda momentami pochmurno, raz ciepło, raz zimno. Od czasu do czasu zajadamy się owocami lasu, a jest ich sporo. Wspaniałe chwile, które są bezcenne. Myślałem, że moja mama nie da rady tak daleko iść, jak na swoją formę, ale znowu mnie zaskoczyła, ciśnie solidnie do góry przed siebie. Pogaduchy. O tym i o tamtym, o mało istotnych rzeczach, na które w czasie codziennej gonitwy nie ma czasu. Tak też można. A nawet trzeba. Nie mam poczucia utraty dnia, marnowania czasu. W tym roku pogoda, nastrój i zdrowie idą w parze i mieliśmy wiele owocnych weekendów. Górski błogostan. Docieramy do kopalni, nie wiem, co tam wydobywano. Dopiero teraz, gdy to piszę, czytam informacje, że to dawna kopalnia Antymonu. Przyznam, że nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Powrót do domu nie był zły, wspólny obiad, a na wieczór BMW Championship, golf rzecz jasna.
.
Minął tydzień, trudny bardzo, z nadgodzinami, które dają frajdę i wiele uczą. Weekend - nicnierobieniowy. Organizm tego się domaga. Pomieszkujemy z przyjemnością oddając się zaległością domowym. Jutro może rower. Na pewno golf i ostatni turniej sezonu. Fascynacja sportem trwa. Dziś moja Babcia miałaby urodziny :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz