planowaliśmy tę trasę jakieś 2 lata temu. Aż w końcu wypaliło. W niedzielę był Dzień Matki, więc zrezygnowaliśmy z weekendu poza domem, w sobotę rower, w niedzielę świętowanie. Rower, no właśnie. Rankiem dotarliśmy do wioski Żelazna, za Opolem. Tuż przy Odrze. Odra ma więcej wody, niż za zwyczaj. Dziś, tj. w sobotę 25.06 ma przejść fala kulminacyjna. Auto postawiliśmy za wałem, więc nie powinno być problemu. Ciekawe jak będzie z tą wodą dziś. Jedziemy wzdłuż rzeki, przyjeżdża nagle busik, taki Transit, wychodzą z niego 2 panie i... ha! Sprzątają okolice. No wiecie co? Ameryka! Nie chce mi się wierzyć, sprzątają brzeg rzeki. Tak po prostu. Czuć Niemcami, coś co wydaje mi się dziwne, tu jest normalne. Zagaduję. Bo z lokalsami trza gadać. Panie - jaka tam powódź - słyszę. Pontonami się po ogródku jeździło w 97-ym albo 2010, to była powódź. No tak, wody nie ma tak dużo, tylko zalana droga. Pozdrawiamy i jedziemy dalej. Szok przeżywam między wioskami Narok i Golczowice. Jak się przypatrzeć na mapie, jest tam wzdłuż Odry mała ścieżka. W rzeczywistości są to olbrzymie pastwiska, gdzie pasą się dziesiątki krów. Lubię taki widok, bo przypomina mi Nową Zelandię. Naprawdę masa krów i byków. Wielkie traktory jeżdżą tam i z powrotem. Na każdym kroku czuć inność tego terenu. Później Skorogoszcz, mała biedna wioska, źle pojechaliśmy wzdłuż Nysy Kłodzkiej i wjechaliśmy w totalne chaszcze. Powrót "pokaleczył" mi nogi. Pokrzywy. Okropny widok, ale jak to mówią - będę zdrowszy. Za Wronowem pola, łąki, szparagi. Te ostatnie kojarzą mi się z moim wyjazdem do Niemiec w 2001 roku po mój pierwszy cyfrowy aparat. Co za wspomnienia. Ładnie we Wronowie. Pusto. Co dalej? Jedziemy do Brzegu? Patrzymy na zegarek, patrzymy w niebo co najważniejsze i stwierdzamy, że nie, wracamy do auta. Słuszna decyzja, bo z każdą chwilą i z północy i z południa ciągną ciemne chmury. Niewiele ponad 60km zrobiliśmy. Telefon mój zawiódł, gps padł, stąd taka łamana trasa ręcznie korygowana, ale chcę mieć jakiś ślad. Widok może nie były super powalające, ale reset dobry. Było pusto i przyjemnie. Nie ważne gdzie, ważne z kim. No właśnie. Przyszła pora na obiad. Starka w Opolu. Solidny poziom, świetny klimat, polecam jednym słowem. Wrócę tam z pewnością, bo smacznie warto. To był dobry dzień!
.
Dzień później świętowaliśmy Dzień Matki, na Wyborach krzyżyk postawiony we właściwej rubryce, wieczory urlopowe już w pełni, plan się zarysowuje. Gdzie? Niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz