Jesienne Sudety 2018 - dzień 2 - Międzygórze - Czarna Góra

wieczór i noc minęła znakomicie, ogień tlił się w kominku ogrzewając salon, CSI NY leciało w TV, my (a raczej tylko ja) jednym okiem przysypiałem. Dla osób niemających TV, jak my, taki odcinek, to nie lada gratka. Rano wstaliśmy po 8, śniadanie, wyczekowanie ze wspaniałego miejsca i jedziemy do Międzygórza. Cóż za miejsce! Mikro kurort w cieniu Polanicy i Lądka! Fantastyczne miejsce, o istnieniu którego nie miałem pojęcia. Stromo pod górę pośród złotych lasów. Miało być zimniej, pochmurno, a było pięknie! Ja w jeansach (ale wiocha), zamiast w normalnych "górskich" spodniach. Już myślimy o kolejnym wypadzie, za tydzień, z rodzicami. Też będzie świetnie! Prognozy są obiecujące. Czarna Góra - w tym rejonie również nigdy nie byliśmy. Górę tę widziałem kilka razy z oddali, w tym z Gór Złotych, ale jakoś nigdy nie było sposobności. Ciśniemy pod górę, na rozdrożu na jakichś 1000 metrów widać już koniec kolejki liniowej. Podchodzimy. Niemiły pan odburknął, jak zapytałem gdzie kupuje się bilety (a to Polska właśnie), na dole hotele, a na górze fejsowcy, fotka tu, fotka tam, leżaczek i jesteśmy w górach. My idziemy na szczyt, szkoda, że wieża widokowa zamknięta. Stamtąd ładny widok na zachodnią część Kotliny i Górę Igliczną z Sanktuarium. Zejście nie stanowi już problemu, sporo turystów się zebrało w Międzygórzu. Naprawdę wart polecenia. Powrót mija szybko i przyjemnie, po drodze do Kafo, frappe, które na pusty żołądek poprawione obiadem - nie pomogło. Ale co tam, to był świetny weekend!