Z tym wyjazdem było dziwnie. Kilka tygodni temu zarezerwowaliśmy nocleg z możliwością anulowania, ale o tym zapomniałem, termin przepadł i ... zapowiadali deszcz, zadzwoniłem, pani się nie zgodziła na anulowanie, trzeba jechać. Pogodę naciągałem cały tydzień. Wyszło jak wyszło. Ze Zwardonia jedziemy nową drogą w stronę Czadcy, tunele, droga na wielkich słupach robiona z wielkim rozmachem i długo. Ale wrażenie jest spore. Nad nami wielkie ciężki chmury. Ulewa wisi w powietrzu. Przez moment mam nadzieję, że jedziemy na granicy pogody i mordoru. Ale ulewa nas dosięgła, w pewnym momencie zjechaliśmy z drogi, by odczekać. Rok temu mieszkaliśmy w Terchovej i nie poszliśmy na Wielki Rozsutec, bo było za wcześnie i trasa była zamknięta. Teraz już jest dobry dzień, ale pogoda kapryśna. Na pocieszenie mamy świetny lokal, zdecydowanie najlepszy w jakim spaliśmy na Słowacji. Najśmieszniejsze jest to, że nie a w nim niczego nadzwyczajnego, po prostu jest zadbany, ultra czysty z dużym łóżkiem i dużą łazienką, a to lubię. Wieczorem oczywiście kolibka i kofolka, później mecz, Polska - nomen omen Słowacja w U21, porażka. Sobota wita nas deszczem, zgodnie z planem, ale od południa ma przestać padać. Leniwie się budzimy do życia. Przeglądam notatki, blogi przygotowując się do dużej wyprawy, exploruje all trails, i chyba się skuszę na roczny abonament. Po 12 wychodzimy pochodzić po wsi, następnie ruszamy na szlak, krótka trasa. Parkujemy przy Hotelu Diery i idziemy w Dolne Diery. Wieki temu szliśmy z jakimś pttk na Mały Rozsutec. Ale tu jest genialnie! Sipi deszcz, trochę drabinek i metalowych podestów. Jakie wyjdą zdjęcia? Dobre pytanie. A propo - w moim Olympusie padła migawka, po 3,5 roku i jakichś 100 tys zdjęć. Naprawa kosztuje 666 zł. Co za liczba!? Niech mi dalej służy, bo bez aparatu jestem nie swój . Po prostu muszę go mieć zawsze i wszędzie. Liczę, ze posłuży mi następne co najmniej 3 lata, zmienię korpus wtedy kiedy będę chciał, nie musiał. Teraz obiektywy mam ochotę kupować. Zatem Pentax na szyję i idziemy. Najpierw niebieskim do skrzyżowania szlaków, odbijamy na żółty i powrót niebieskim. Pogoda idealna ma te trasę. Ludzie w większości schodzą ze szlaku. Moim zdaniem najlepszy "short walk" w tej części świata, jakim szedłem. Żal będzie, jak zdjęcia wyjdą marnie. 2 godziny i jesteśmy w aucie.
Co dalej? Dziś, a jest sobota jak pisze ten tekst, laba. Odpoczynek. Jutro - Mały Rozsutec, niebawem - Minnesota IV, następnie mnóstwo gór, a później jak dobrze pójdzie - RPA.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz