Pora opuścić Supraśl. Nie było źle, ale tych porannych dzwonów i łóżka z drutami miałem dość. Jedziemy do Białowieży, jednak zanim tam dotrzemy, chcemy odwiedzić 3 wyjątkowe miejsca. Pierwsze to Jałówka. Jadąc tam przejeżdżamy przez Michałowo, bardzo ładna i zadbana wioska. Dalej na wschód jest nicość. Pola, lasy i tak w kółko. Nagle z nich wyłania się osada Jałówka. Pytam przechodzącą panią, gdzie ruiny i jedziemy. Robią wrażenie już z drogi, niby nic wielkiego. Na ławce przed ruinami dostrzegam siedzącego starszego pana. Podchodzimy, zaczynam rozmowę. Bardzo przypomina mi mojego dziadka. Ma 82 lata, mieszka w pobliskim ośrodku pomocy, nie ma nikogo. Jak tylko może, wychodzi i idzie posiedzieć na ławce. Odwiedzają go wopisci, milicja - jak mówi, wypije z nimi piwko, pogada... Nie ma dobrego zdania o ośrodku, ale jakoś tak bardzo nie narzeka. Mówi, że Łukaszenka wpuszcza wszystkich chętnych do Polski za łapówki, a nasi ich wyłapują. Rozmowa miło się układa. Czuję niesamowitą pozytywną energię płynącą z tego miejsca. Ruiny są w złym stanie, trzeba uważać, co by cegła na głowę nie spadła. Starszy pan mówi, że sporo młodych par tu przyjeżdża robić sobie zdjęcia, jednak on na zdjęcie się nie zgodził. Uszanowałem to. Nie chce się opuszczać tego miejsca, ale czas nagli. Odjeżdżając, machamy dziadkowi na pożegnanie, on nam, siedzi dalej w samotności. O czym myśli?
Chwilę dalej zatrzymujemy się na "rynku", jest to kawałek zalesionego terenu z ławkami, obok cerkiew, sklep i przystanek PKS, na który właśnie podjeżdża autobus, nie zabierając nikogo. Tak żyje Jałówka, malutka wioska hen daleko na północnym-wschodzie Polski, tuż przy granicy z Białorusią.
Kolejny przystanek to Odrynki, czyli skit, czyli pustelnia prawosławna na środku bagien. Niewiele przewodników i informatorów o tym mówi. Parkujemy tuż przy wejściu, dostrzegam starszego pana, ogrodnika, wygrywającego chwasty. Mówię "dzień dobry", on odwiedzał w nieznanym mi języku.
- hę.... Odpowiadam
- to powitanie po Bialorusku, tak się tu witamy. Rosyjskiego nie znacie? - pyta
- nie, odpowiadam, w szkole nie uczyli
- a no tak, najlepiej to na szkołę zwalić. A szkoda, wszyscy jesteśmy slowianami...
Tak się zaczyna nasze dłuższe spotkanie i pobyt w tym miejscu.
- Może coś Wam poopowiadam o tym miejscu? Bo tak będziecie oglądać, to jak niemy film.
Nie ma co ukrywać, że chłop ma rację. Zgadzamy się bez namysłu. Opowiadał ponad 30 minut, bije w oczy jego prostota, skromność i wielka religijność. Przy każdym wejściu do któregoś z budynków, żegna się, kłania się z szacunkiem, oczy szklą mu się, gdy opowiada bardziej wzruszające rzeczy. W dużym skrócie, ojciec, który tam mieszka organizuje cały ten teren i przekształca go w małe miasteczko, z którego mogą korzystać pielgrzymi przebywający do Pustelni. Na szczególną uwagę zasługuje drewniany ręcznie robiony na Uralu ołtarz z drewna bukowego. Na koniec opowieści pytamy, jak możemy się odwdzięczyć, on na to:
- dziękuję już powiedzieliscie, to już wystarczy
Po czym wraca do swoich ogrodniczych zajęć. Mieszka 40 km stąd, dojeżdża autem, by pomagać, czasami Ojciec pozwala mu spać na bagnach, co by tyle paliwa nie zużywał. Niesamowite miejsce, prawdziwa perła Podlasia.
Z Odrynek udajemy się z kolei w miejsce dość popularne, Kraina otwartych Okiennic. Co tu dużo pisać, 3 wioski - Soce, Puchły i Trzescianka, stare chaty z ładnymi okiennicami. Warto, naprawdę. Ładne klimaty, ciche spokojne wioski, szczególnie te dwie pierwsze.
Dalej jedziemy do Hajnówki, źle się czujemy, wróciliśmy do cywilizacji, pełno samochodów, gwarno, dawno tyle ludzi nie widzieliśmy. Muzyka, szum miasta, wszystko nas drażni. Droga z Hajnówki do Białowieży - coś pięknego, dookoła gęsty las, aż ciemno, i tak 17km. A sama Białowieża? Wieczorem zrobiliśmy kontrolny objazd terenu, szału nie ma, niepokoi typowo polski kicz, czyli byle jakie stragany śmierdzace na kilometr sikami porozbijane byle gdzie niedaleko małego biura PTTK-u, widziałem to już nad polskim morzem lata temu, widziałem i w Zakopanem, ale nie spodziewałem się tego tu. Cóż, komercja i polska codzienność. Oby lasy miały inne oblicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz