NZ II - dzień 18 - z Karamea do Westport

W nocy lało, rano również, wiec taki dzień trzeba wykorzystać na transfer. Jako, że mamy zarezerwowany nocleg w Westport, z samego rana wyjeżdżamy z uroczej Karamei. 100 km drogi przed nami, widzimy zalane pastwiska, wylewające się rzeki, jednak to nie potop, mam wrażenie, że wszyscy są do tego przyzwyczajeni, nadmiar wody wychodzący na drogę to chyba nic nowego, nie pierwszy, nie ostatni raz. Zakupy w New World, są budki z internetem, więc północny telefon do rodziców, wczekowanie się w hostelu, czytelnia. Zaburczało w brzuchu, idziemy gotować, w sumie pierwszy raz na naszej wyprawie. Kupiliśmy jagnięcinę, smakuje wybornie, jak jagnię. Później spacer po Westport, street photography. Po 17 życie zamiera, niemal wszystkie sklepy i lokale są zamknięte, łażą lokalne menele. Blisko bibliotek można zaobserwować wzmożony ruch. Nie, to nie miłość do książek, ale darmowe wi-fi, które tu jest w bibliotekach. Żyjemy w epoce, kiedy ludzie są zżyci bardziej ze swoimi elektronicznymi gadżetami, niż z drugim człowiekiem. Tak to widzę jeżdżąc po Wyspie. Jedziemy na Cape Foulwind. Miała tam być kawiarnia, zaprosiłem Panią tam, zamknięta. Nikt na stronie nie napisał, że od poniedziałku do środy jest nieczynne. Pada deszcz. Nie chce nam się już chodzić po plaży, oglądać fok, to już było. Wracamy do pokoju, czytelnia, Jack Styles, odpoczynek.