Maraton rowerowy - Skoczów - Cieszyn

było to w minioną sobotę, pogoda na cały weekend nie zapowiadała się idealnie, wybraliśmy więc rower. Pociągiem do Skoczowa, później wsiadamy na rower i jedziemy do Cieszyna, a stamtąd już do domu. Jechaliśmy niemal podobną trasą rok temu. Po wejściu do pociągu zaczyna się zabawa. Kolarz tłum, więc ulokowaliśmy się w korytarzu, ja ze swoją maszyna stanąłem przy wejściu do ubikacji, jak się okazało jedynej w całym nabitym pociągu. Pierwsze 30 minut minęło spokojnie, jednak później pęcherze pasażerów zaczęły doskwierać. Raz po raz biegali do ubikacji, ja bidny musiałem wdychać opary. Kolejka rosła wraz ze zbliżaniem się w okolice Beskidów. Ponieważ pociąg jechał przez Ustroń, wśród osób w kolejce z pełnym pęcherzem i nie tylko stały również przyszłe kuracjuszki 60+. Humory im dopisywały, bo dlaczego by nie ? 3 tygodnie pobytu na końcu świata pobudzają wyobraźnię. Wiem coś na ten temat, moi Rodzice byli kilka razy w sanatorium i wiem co się tam dzieje. W pewnym momencie w kolejce stało ponad 10 osób, podchodzi jeden koleś, słuchawki na uszach, mija wszystkich, uciera się o mój pojazd i niby nic otwiera drzwi ubikacji, tam akurat kuracjuszka, larmo dookoła, ten się drze, że to patologia, kłótni i dyskusji nie było końca. Za chwilę kolejna rozweselona pani pyta mnie, na który Ustroniu ma wysiąść, bo są 3, a on do sanatorium, bardzo rozmowna była, itp. W końcu po ponad godzinie jazdy przeszczęśliwy wyskoczyłem z rowerem na stacji Skoczów i tak rozpoczęliśmy nasz rowerowy maraton. Najpierw Skoczów rynek, zazwyczaj polujemy na lokalne ciastkarnie, by zaopatrzyć się w świeże drożdżówki, ewentualnie kawałek ciasta na drogę. Skoczów jak to pewnie każde miasteczko w sobotni poranek tętni życiem, zakupy, targ, itp. Po wyjeździe z rynku rozpoczęła się malownicza trasa przez wioski Simoradz, Dębowiec, Kostkowice i no Gumna. Genialnie. Wyjechaliśmy w Cieszynie na targu, mimo że nie planowaliśmy w ogóle tam dojechać. Później drogą do Goleszowa, oj ciężkie te podjazdy, z Goleszowa kolejna piękna trasa w kierunku Nierodzimia. W Nierodzimiu przez Wiślankę wzdłuż Wisły na "autostradę" rowerową. Tu można pojeździć, pełen komfort. W Ochabach Pani wpada na pomysł, byśmy zjechali z drogi rowerowej i wbili się między jeziora w kierunku Zaborza - kolejna fantastyczna trasa. Obiad zjedliśmy w Pszczynie na rynku, jak się można było spodziewać - tumy ludzi. Pod domem licznik pokazał 111km. Druga mocna trasa w tym roku, forma zatem rośnie.

Ten weekend to pogodnych nie należy, długie trasy muszą poczekać, a w kolejce jest już Wielka Fatra i Góry Orlickie. Za niecały miesiąc otwarte zostaną szlaki w słowackich Tatrach i sezon zacznie się na całego.