Raz poszliśmy na rower po pracy. Przejażdżka dookoła jeziora Calhoun.
Drogi rowerowe też są specyficzne, jak nasze drogi samochodowe. Są namalowane pasy rozdzielające jadących w przeciwnych kierunkach, są korki - a jakże - również drogi rowerowe są momentami bardzo zatłoczone. Wbrew temu co się myśli, jest spory odsetek rowerzystów. Są i przepisy określające jak się zachować na jezdni, na przykład jak wyprzedzasz, musisz powiedzieć "on the left", co ostrzega Cię, że ktoś Cię właśnie mija. Ciekawy kraj. Pozostałe dni mijały szybko na zakupach, dinnerach w knajpach itp. Bardzo dużo osób spędza po południa poza domem, nie koniecznie jeżdżąc na rowerze, ale siedząc w restauracjach, pubach, spotykając się ze znajomymi, rodziną. Taki zwyczaj. Mało kto gotuje w domu. Zakręcone dni. No i nadszedł dzień odlotu. Ja swój miałem kilka godzin wcześniej. Tak już mam, zamykam się w sobie, rozmyślam, kontempluję, itp. Pierwszy lot do Chicago, siedzę przy oknie, obok dosiada się starszy pan. Jak spojrzałem, tak wbiła mi się myśl do głowy - "ten ryjek taki nieamerykański", autentycznie tak pomyślałem. Zbliżamy się do Chicago, wyciągam kamerkę, coś tam filmuję, pan zagaduje "skąd, dokąd", nagle pada polskie pytanie:
- "Mieszkasz w Krakowie ?"
- "Pan z Polski?" - odpowiadam
I tak się zaczęło. Niezwykle miły człowiek, kardiolog, wynalazca, zastawki i inne dziwne rzeczy montowane w sercu i okolicach. Pośmialiśmy się, gdy mówiłem o swoich słabościach na sam widok krwi. 30 lat już w Stanach. Poleca bardzo downtown i tamtejszą architekturę, wspominał o wojnach gangów w południowych dzielnicach Chicago. Oj, jakbyśmy lecieli razem do Europy, to byśmy przegadali sporo godzin.
Później Frankfurt, Kraków i najbardziej niebezpieczna część podróży - przejazd taksówką pod biuro. Później już tylko objęcia żony. Zmęczony. Z jet lagu leczyłem się chyba 4 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz