Wolna sobota

Zależy dla kogo, Pani do pracy, a za oknem bezchmurne niebo. Za nami długi i męczący tydzień w pracy. Ach ta praca... Bierzemy rowery i jedziemy, jest 6.30 rano. Pani do roboty, ja – do Dziadka. Tam mnie trzeba. Rowerowo. Ale taki był plan, więc się nie złoszczę, nie żal mi pogody. Wziąłem Dziadka na spacer, jak za dawnych lat, siły nie te, ale każda chwila na wagę złota. Wspólne chodzenie, rozmowy, piękna chwila. Jutro też rowerowo, pierwsza taka ekspedycja w tym roku – Rudy Raciborskie. Zasmakowaliśmy rok temu i wracamy, będziemy jeździć wszerz i wzdłuż, genialne lasy. Po drodze – a jakże – Gliwice i kafo. Czuję, że 100km jutro pęknie bez problemu. A pogoda się klaruje, więc cały tydzień zapowiada się rowerowy. Wpadamy w rytm od weekendu do weekendu, a te 5 dni między nimi ? Tylko krótki przerywnik...