Trójmiejski długi weekend - dzień 2 i pół

wstaliśmy o 9.30, zaczął się dla nas nowy dzień. Dzielimy go na 2 częsci, pierwsza - Westerplatte, nigdy tam nie byliśmy, więc jedziemy. Autobusem linii 106. W moim mieście obowiązują osobne bilety na autobus i tramwaj, żeby było smieszniej, bilet na autobus dzieli się na kilka różnych w zalezności od tego, ile miast się przejeżdża. W Gdańsku tego nie ma, czego od razu nie załapałem kupując bilet. Jest on wspólny na tramwaj i autobus. Jadąc busem "zwiedzamy" ponure dzielnice: Przeróbka i Stogi. Dramat w biały dzień. Lepiej po zmroku się tu nie pokazywać. Tak jakby od dziesięcioleci czas się zatrzymał. Dojeżdżamy do końca drogi, ruszamy na spacer. Tuż przy grobowcu majora Sucharskiego podchodzi starszy pan i zaczyna jak katarynka opowiadać, chce dorobić, oferuje monety, książkę na sprzedaż no i swoją obecność jako przewodnika, dziękujemy. Jak widzi, że nic nie zarobi, prosi o parę złotych na lekarstwo, bo chory. Takich osób spotkaliśmy wiele. Idziemy dalej. Nie tak sobie to wyobrażałem. Jak na tak ważne historycznie miejsce, jest moim zdaniem zaniedbane, betonowy deptak, kilkanaście dużych zdjęć z opisami, krzaki. Czujemy niedosyt. Obok Westerplatte teren wojskowy. Dziwne uczucie, mam wrażenie, że zapomniano o tym miejscu. Jak do tego dojdzie fakt, przez jak zrujnowane tereny się tu dojeżdża, niesmak jest jeszcze większy. Po 13 wracamy do centrum. Obiad, przerwa i czas na część drugą dnia, a zarazem punkt kulminacyjny - WWE Live Show.