Trójmiejski długi weekend - dzień 2 wieczór

Do hali wpuszczano już od 18, kilka minut po 18 docieramy pod drzwi hali, ludzi nie tak dużo, jak się spodziewałem. Wielkie marzenie znowu się spełnia. Mimo że byliśmy na gali WWE w listopadzie, chciałem bardzo być tu drugi raz. Show trwało 2,5h, Pani czuje niedosyt po Johnie Cena, ja zresztą też, zachrypnięci wychodzimy i udajemy się na przystanek tramwajowy. Zgodnie z zapowiedzią organizatora będzie podstawiony tramwaj. Stoi tam kilkadziesiąt osób. Przyjechały 2, wszystkie do zajezdni. Tramwaju do Centrum nie ma. Przyjeżdża ostatni "rejsowy", wsiadamy, dowiadujemy się, że musimy wysiąść w połowie drogi i iść pieszo. Kilkanaście osób wysiada i idzie razem. Jest północ, miasto wymarło. Ludzie w różnym wieku, z różnych stron kraju. Z reguły jest tak, że grupa wybiera lidera i mówi mu "prowadź". Ponieważ miałem mapę, jeden koleś podszedł i pyta mnie, czy może się do mnie dołączyć. Ok. Dowództwo przejęła jakaś pani i prowadzi, idzie dzielnie, ale coś się pogubiła. Niespodziewanie moja Pani przejęła dowodzenie i stwierdziła dobitnie, że trzeba iść inną stroną, grupa podzieliła się na dwie. Szło z nami jakieś 7,8 osób. Gdańsk jest po północy kompletnie pusty, nawet nie ma pijanych. Skąd znaliśmy drogę ? Stąd. W listopadzie szliśmy jakieś 3h nad morze, więc znaliśmy teren. Nic nie dzieje się w życiu przypadkowo. Tamtejsze doświadczenie pomogło wrócić do hotelu. Ok. 1 docieramy do hotelu. Jutro Sopot.