Praga IV – dzień 2

Meeting – lunch – meeting, była 18, padał deszcz, zdecydowałem, że nigdzie nie idę, tylko do sklepu ok. 19, ale wziąłem aparat na wszelki wypadek. O 19 nie padało. Jadę zdobyć niezdobyte, czyli tam, gdzie przed rokiem nie dotarłem – Hradczany. Wysiadłem z metra, nie wiem gdzie iść, idę za tłumem. Wchodzę do indyjskiej restauracji, pytam o drogę, pokierował mnie koleś. Idę i idę, zamku nie widać. Jest policjant, tez mówi po angielsku, kieruje mnie dalej, ale zamek już prawie widzę. Idę długą drogą, żywej duszy nie ma, jedna brama zamknięta, druga też. Już chcę zrezygnować, ale coś mi mówi nie poddawaj się. W końcu jest, wejście. Wchodzę w obszar zamku – opada szczęka. Jest pięknie i pusto. Cały plac zamkowy robi wrażenie. Przeszedłem cały, widok na Pragę nocą – niesamowity. Robię zdjęcia, oczywiście statywu zapomniałem, ale jutro tu wracam. Idę z powrotem. Znów patrzę na zamek, to chyba katedra. Bardzo ładna. Dochodzę do ulicy, widzę starsze państwo, o dziwo mówią po angielsku, pokazują krótszą drogę do metra. Puste praskie uliczki nocą. Uwielbiam tak spacerować. W końcu docieram do metra. Co za wieczór. Jutro wracam na Hradczany i idę w kierunku Wełtawy. Gdzieś znajdę stację metra i wrócę do hotelu.