Wigilia, czyli do kolacji "wszystkiego po trochu". Mama mnie nauczyła, że co robi się w Wigilię, będzie się robiło cały rok. Noc była trudna, opiekowałem się Panią, gorączka nie ustępowała. Spaliśmy do 10. Później śniadanie i post. Co ja nie robiłem - było sprzątanie, nie jakieś wielkie, ale było, pomoc w kuchni przy makówkach, jak co roku kroję bakalie, nawet trochę poprogramowałem, poczytałem książkę (teraz czytam Phila Jacksona "11 pierścieni"), na Święta kupiłem starym zwyczajem czasopisma, takie papierowe pamiętając jak Mama prosiła mnie bym poszedł do kiosku i kupił do czytania. No więc czytam grudniowy National Geographic. Pani jak tylko mogła, to spała.
Po 16 pojechaliśmy do moich Rodziców. Wigilia jaką pamiętam. W tym dniu częściej niż w inne dni myślałem o moich Dziadkach, którzy odeszli, a wiele chwil z nimi pamiętam właśnie ze Świąt. Kolacja wspaniała, prezenty super niespodzianka. Na pasterkę pozostaliśmy w domu, youtube i transmisja na żywo przy choince.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz