Pireneje

oto cel naszej ekspedycji. Kiedyś powiedziałem (i to zapamiętałem sobie), że Pireneje są jedynym miejscem, na który poświęciłbym długi urlop. Dziś lista ta miałaby może ze 2 lub 3 pozycje więcej. Pirenejami nigdy się jakoś nie interesowałem. Wiedziałem od samego początku, jak tylko zacząłem się fascynować mapami i ze szkoły, gdzie one leżą. No i tyle. Ba, nawet nie wiedziałem, że Lourdes leży u podnóża tych gór. Ale to się zmieniało małymi kroczkami. Kilka lat temu oglądaliśmy serial o dwóch milionerach, którzy jeździli po Europie i kupowali antyki, stare książki, miecze, itp. Tam już pojawił się motyw Pirenejów. Co roku je oglądaliśmy na Tour de France. Ale ostatni rok przyniósł większą dynamikę. Przeczytałem książkę "Żebrak z Granady", zainteresowała mnie Hiszpanią, której geografię przyznaję ledwo znałem. Byłem w Barcelonie, ale gdzie leży Granada czy Picos de Europa - nie wiedziałem. Książka mnie pobudziła, do tego doszły zmiany w pracy, po których uznałem, że może w tym roku uspokoimy nieco nasze ambicje ekspedycyjne, po tym jak pojechaliśmy kolejno na Tasmanię, Nową Zelandię (wciąż za nimi tęsknię) i RPA. Więc może nieco bliżej i bez utraty 4 dni urlopu na przeloty? Zaczęliśmy patrzeć na Hiszpanię, 3 pasma górskie - Sierra Nevada, Picos i Pireneje. 3-4 tygodnie? hmm tylko Pireneje nam wskazywały, że jest gdzie tam chodzić. Wybrane! Lecimy do Barcelony... ale ale zaczęliśmy oglądać mapy. Wyszło nam, że jest ciekawsza trasa i ładnie się nam układa. A więc - Kraków - Amsterdam. Tam wyjdziemy na miasto. Byłem tam sam wracając ze Stanów, jest okazja być razem, a później jak już wypijemy tam kawę, lecimy dalej do Tuluzy. Francja - Hiszpania - Andora. Będzie się działo!