jak to jest na Kaczawie, kiedy reszta świata zasuwa w pracy? kiedy Teamsy się przegrzewają, spotkania odbywają, itp? no właśnie zobaczyliśmy to. Spanie do 8, słońce świeci, a my ten dzień pod hasłem "niespiesznie". Bo po co się spieszyć? leniwie pakowaliśmy się, podjechaliśmy do wioski Janochów, auto zostawiliśmy w lesie i niespiesznie idziemy. Pani narzeka na ból ramienia po wczorajszym upadku. Cisza. Jedzie leśniczy, poza tym nikogo. Na niebie pustka, na drzewach słychać dzięcioły. Przechodzimy przez mały potok Raczynka, później Świerzawa. Przerwę robimy na ruinach zamku w Wojcieszowie. Bolą mnie stawy i mięśnie, zakwasy. Normalne, dawno się nie ruszałem. Niedaleko zamku rozciągają się ładne polanki. Zrezygnowaliśmy z wyruszeniem na okoliczną kozią górkę, aby posiedzieć nieco na słońcu. Montuję Raynoxa na mojego Nikona 105mm i w krzaki. Przy każdym schylaniu czuję dyskomfort. To minie, ale jestem w swoim żywiole, robię makro na Kaczawie na wiosnę w piękną pogodę. Pani siedzi po drzewem i czyta książkę. Później ładny spacer na zachód w stronę górki Radostka, kapitalne miejsca. Nie znałem Wojcieszowa z tej strony.
Powoli mija dzień. Obiad jemy w Złotoryi. Ludzie wracają z pracy, a my w innym świecie, czas nam płynie inaczej. Tak wygląda emerytura, tak chcę mieć i żyć. Droga upłynęła nam niezwykle płynnie, kończymy audiobooka "Cuda. Znaki. Boskie interwencje" i z utęsknieniem czekam na Kaczawę 2.














Brak komentarzy:
Prześlij komentarz