Tasmania II

nareszcie!!! mógłym to wykrzyczeć kilka razy, bo: w końcu wracamy w TE rejony świata, bo końcu długi lot, bo w końcu powrót, wielki powrót na Tasmanię no i wreszcie sytuacja się wyjaśniła z biletami. No właśnie, bo o tym chciałem napisać. Bilety kupiłem kilka miesięcy temu. Oczywiście, były wahania, czy wrócić do ukochanej Nowej Zelandii, czy jednak Tasmania. Czytałem sporo o obostrzeniach, warunkach, maseczkach, testach. Australia szybciej się otworzyła na świat niż Nowa Zelandia, która długo zwlekała z pełnym otwarciem na turystów. W końcu wybór padł na Tasmanię i Overland Track. Kupiłem bilety po naprawdę dobrej cenie. Pamiętam, jak Pani powiedziała - "a sprawdźmy jakie są ceny, gdybyśmy wylecieli w środę...". Nie wierzyłem własnym oczom, jeden dzień różnicy, jedyny dzień w tygodniu, a różnica w cenie była kilkadziesiąt procent. Klik klik, bilety kupione. Jedziemy!!! Zaczęły się cudowne tasmańskie wieczorki, powrót do przeszukiwania blogów. Przecież ja wszystkie tamtejsze zakamarki znam i pamiętałem. Mam stare (z 2013 roku) zakładki, ulubione strony. Część z nich już nieaktywna. To był cudowny powrót do tamtych dni, kiedy spędzaliśmy godziny i noce wczytując się o górach Tasmanii. Plan całej ekspedycji poszedł nam gładko. Wiedzieliśmy, gdzie mamy nierozliczone rachunki, jak Maria Island, jak Kelly Basin. Wszystkie te konieczne do obejrzenia miejsca wałkowaliśmy podczas naszych weekendów. Wstrząs przyszedł 2 tygodnie temu, kiedy dostałem maila z eSky informującego, że loty z Melbourne do Hobart i powrót z Hobart do Perth zostały odwołane. Wyjścia są 2 - albo zwrot pieniędzy albo inny termin. Byłem załamany, Pani też. Co robić, jak zareagować? Tylko spokój nas uratuje. Zaczęliśmy korespondować z agencją podając terminy w okolicach listopada i grudnia. Równolegle zaczęliśmy myśleć o planie B - gdzie tu lecieć na miesiąc? i jednocześnie: nie ma ograniczeń covidowych, nie trzeba wizy, jest ciepło, mało pada, nie ma wojny i w miesiąc uda nam się sensownie zaplanować pobyt. No i ceny są sensowne. To ćwiczenie otworzyło nam oczy na całkiem interesujące kierunki, o których w normalnych warunkach byśmy nie pomyśleli. Korespondencja z agencją nie szła w dobra stronę. Muszę przyznać, że eSky stanął na wysokości zadania i starał się nam pomóc, ale żadne terminy nie pasowały. Aż tu nagle przyszło oświecenie - tydzień temu dostałem maila z finnair - linii lotniczych, które obsługują mój cały lot (tak tak, będę w Finlandii, co prawda tylko na lotnisku, ale od czegoś trzeba zacząć) i powiadomili mnie o zmianie biletu. Zaraz zaraz - po zalogowaniu się na stronę finnair, zobaczyłem mój bilet z nowymi połączeniami z i do Hobart. Hmm... czyli: agencja mówi, że nie ma połączeń, a linia lotnicza mi pokazuje, że połączenia są. Co tu robić? No właśnie, pomyśl! to co wtedy - jedź na lotnisko i pogadaj z linią. Wtedy pomogło, to i teraz pomoże. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu na weekend w miniony weekend. Sobota - to był plan B na RPA (tak tak, RPA wygrało!), a niedziela - wycieczka do Krakowa. Miałem stresa. Przyjeżdżamy na lotnisko, hala odpraw. Patrzę, z boku małe okienko z szyldami 6 linii lotniczych, w tym finnair. Idziemy. Pani za ladą taka zaspana, pewnie po nocnej zmianie. Mówię co i jak, podaję paszport. Pani zaczyna klikać. Niby nic, ale patrzę jak jej wyraz twarzy się zmienia. Zapytała tylko "Do Tasmanii?" - potwierdziłem. Po iluś tam kliknięciach aż moje nerwy sięgnęły zenitu - pani zaczęła opowiadać. Co się okazało? Proste! Kupując bilet mamy rezerwację, a na to wystawia się bilet. W momencie, gdy Qantas skasował nasze połączenia z i do Hobart, linia lotnicza automatycznie nas przebookowała, tyle tylko, że nikogo o tym nie poinformowała i do tego nie uaktualniła biletu. Rezerwacja była nowa, bilet stary. Agencja dowiedziała się o skasowanych lotach, lecz już nie wiedziała o przebookowaniu i zaczęła nam szukać alternatywnego połączenia. Pani zadzwoniła do Finlandii, opowiedziała sytuację innej pani, coś tam obie poklikały, a po chwili mówi, że wszystko jest ok. Bilet jest zaktualizowany! Co za radość!!! Wszystko się wyjaśniło. Z tej radości zapomniałem się upewnić, że bilet nadal jest na 2 osoby, ale skoro tak kupiłem, to czemu ma być inaczej? 

Taka to historia z biletem. Na 4 loty "tam", 3 mały swoje przygody - nieplanowany nocleg w Sydney, strajk w Lufthansie i teraz odwołane loty w Australii. Ale jak to mówię, jest wycieczka, jest przygoda. W weekend przeżyliśmy rollercoaster. W sobotę byliśmy w RPA i całkiem fajny plan wymyśliliśmy, a w niedzielę o 10-tej z powrotem na Tasmanii. I niech się tui już nic nie zmienia. 

9 lat temu byliśmy na Tasmanii i pamiętam do dziś bardzo wyraźnie mój niesmak podczas wylotu. Pogoda mnie wkurzała, nie byłem zadowolony, wówczas napisałem: 

"Czy wrócimy na Tasmanię ? Nie. Chyba, że los w jakiś magiczny sposób tak zechce."

No i los zechciał. W postpandemicznym świecie Australia się otworzyła i skusiła nas ponownie Tasmania swoim urokiem. To będzie piękna wyprawa.