niedziela, 31 października 2021

Albania - dzień 13 - Maja Qesenikut (1280m)

14. września. 
To miał być lekki i przyjemny spacer po górach, zanim pójdziemy na prawdziwe szlaki jutro. Jadąc z Tepelene do Permet jechaliśmy wąskim kanionem, a z prawej strony zaimponowała mi góra. Rzut okiem na mapę - to Maja Qesenikut. Ponieważ zrezygnowaliśmy z dwudniowego wypadu na Maja Drites z Permet z uwagi na wilki, trzeba było przeprogramować pobyt. Dziś rano stwierdziliśmy, że robimy ten łatwiejszy, czyli Qesenikut. No to jedziemy. Autem podjeżdżamy pod mostek na rzece Lumi Vjosa, tuż przed wioską Këlcyrë. Jesteśmy na odludziu. Upał już czuć, a jest dopiero po 9 rano. Mówimy sobie - idziemy wolno, aby starczyło się na jutro, na Dhembelit. Do góry prowadzi droga, dość szeroki szuter. W pewnym momencie mija nas ciężarówka załadowana cegłami, która wcześniej przejechała most, o dziwo się nie zawalił. Wolnym tempem, ale do góry. Ile można się pocić? Odkrywam sam siebie. Ciekawa sprawa, wystarczy cień małego krzaczka, a temperatura spada o co najmniej 10 stopni. Czuję się, jakbym wszedł do lodówki. Krok w bok - piekarnik. Od czasu do czasu podwieje wiaterek, niczym łyk zimnej coli. W pewnym momencie droga skręca w prawo, a my idziemy ścieżką do przełęczy. Przed oczyma pojawia się masyw górski z Maja Këndrevcës. Piękne góry. Siadamy padnięci pod drzewkiem oliwnym, który daje niesamowity cień i chłód. Za nami idzie jakiś turysta, który nie wchodzi na szczyt, na który idziemy. Poza naszą trójką nie ma tu nikogo. Coś pięknego, jakby czas się zatrzymał. Od wczoraj inaczej postrzegam Albanię, chyba wsiąkam. Zawsze tak jest w nowych miejscach, aklimatyzacja trochę mi zajmuje, ale dopiero w okolicach Permet doświadczam piękna prostej, zwykłej, ale pięknej Albanii. Siedzimy pod tym drzewkiem z pół godziny. Ja bym tak mógł nawet się zdrzemnąć. Idziemy na szczyt. Nie ma jednej zaznaczonej ścieżki, są popękane skały, krzewy, trzeba zatem kombinować. Im wyżej, szczyt się wypłaszacza. Skały pękają z powodu erozji, idziesz i słyszysz jak cienkie kawałki pękają pod ciężarem ciała. Widoki robią się coraz to piękniejsze - Partizanit, na plecach jutrzejszy masywny Dhembelit, przed nami piękny jakby ścięty nożem Treneshinës i po lewej wspomniany wcześniej Këndrevcë. Szczyt. Upał, ale co za widoki. Myślałem, że wczoraj był numer jeden w Albanii. Nic z tego, dzisiejsza trasa, a w szczególności końcówka jest wybitna. Nachodzi mnie taka myśl, z tych wszystkich gór, które już przeszliśmy, te niższe, krótsze są najpiękniejsze. Cradle Mountain, Rufus, Alfred, no i teraz Qesenikut. Robimy zdjęcia, dzwonimy do Rodziców, niech nacieszą oczy tym, co sami widzimy. Żar leje się z nieba, zostały nam dwa litry wody i jakieś 9km do zejścia. Cudowny szczyt i miejsce. Mówię Pani - „nie martw się, jak pojedzie jakiś samochód drogą, to bierzemy go i zjedziemy”. Tyle, że do drogi mamy jakieś 2-3km. Idziemy wolno. Staje się cud… dochodząc do drogi słyszę szmer. Robię dosłownie krok na szuter, z zakrętu wyłania się ciężarówka. Ta sama, która jechała kilka godzin temu pod górę z cegłami. Macham rękami, Pani w pośpiechu się ubiera, bo szła półnaga, kierowca daje znać, żeby wskakiwać! Wskakujemy, wesoły kierowca szybko częstuje mnie papierosem. Ja nie palę, po angielsku też nie pogadamy. Kieruje wybornie, choć na jednym, zakręcie widziałem się już w przepaści. Aha, kieruje jedną ręką, bo w drugiej trzyma papierosa. Co za szczęście… zaoszczędziliśmy dzięki temu sporo czasu i sił na jutrzejszy wypad w góry. Na dole przed mostem wyjmuje zza moich pleców plastykową butelkę, robi łyk i podaje ją mnie. Myślę sobie - widzę już auto, tam mam mineralną, nie piję. Pani mnie szturcha i mówi, że to rakija. Poważnie? Ano tak. Pan kierowca nieco natrętny, ostro mnie namawia na alkohol, lecz ja odmawiam. Za chwilę wysiadamy, pokazuję mu drobną zapłatę, kategorycznie odmawia, ale ja byłem bardziej uparty, niż on z rakiją. Co za dzień! Co za trasa i przygody. Jedziemy do Këlcyrë na obiad. Pierwsza restauracja - nic, w drugiej pani namawia nas na kurczak albo jagnię, nic innego nie ma, jedziemy dalej. W końcu znajdujemy małą knajpkę z lokalnym jedzeniem. Zamawiamy byrek, kiełbasę z „animals internals”, zupę i zjadamy się. Coraz bardziej lubię tę Albanię, której doświadczam, którą smakuję, nie z okien auta czy autobusu. Tutaj w Permet, gdzie króluje bieda i prostolinijność.



qeshenikut-01 qeshenikut-02 qeshenikut-03 qeshenikut-04 qeshenikut-05 qeshenikut-06 qeshenikut-07 qeshenikut-08 qeshenikut-09 qeshenikut-10 qeshenikut-11 qeshenikut-12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga