Opolskie szwędanie - dzień 2 - okolice Toszka

niedziela, 4.07. Śniadanie takie se, ale nie mam wygórowanych oczekiwań. Jajecznica wyborna. Podjeżdżamy 2 wioski dalej, upał niemiłosierny, do Dąbrówki. Później prosto w las, jest i prosta droga. Rozmawiamy jakby to było mieszkać w Augustowie... tak tak, trzyma nas. Ładnie tam. Jedno z dwóch miejsc, które bardzo lubię. Kaczawa i Augustów. Kiedyś było tylko Wołosate. Wjeżdżamy w rezerwat Hubertus. Chciałem wrócić. Później prostą upalną drogą do Kośmidry. Jak to odmieniać? pusto wszędzie, gorąco wszędzie. Siadamy na ławeczce - no właśnie, przy jakim stawie? nie ma nazwy. Ławeczka zacna, nowiutka. Dzwonimy do Rodziców, umawiamy się na przyszły weekend, który razem spędzimy, a zacznie się on za jakąś godzinę. Powrót lasem, przez Zawadzkie, a tam hit - szczyt myśli architekturalnej poprzedniej epoki. Niski blok, a ludziom przed oknami wieża?? ciśnień chyba. Wracamy spragnieni do auta rozważając, jechać na obiad do Toszka, czy lepiej i prędzej do domu. Kąpieli nam się zachciewa. Wygrał Toszek, tam pierś z kurczaka, wyborna. Tak minął nam weekend, wspaniały, tak blisko, a tak ciekawie. Jeździć tam co roku, odwiedzać te miejsca, te lasy. A do Toszka na obiad... jak najczęściej.