Augustowskie Noce - dzień 4 - 25.05: nicnierobienie
Cały dzień miało padać i mniej więcej tak było. Śniadanie o 9. Jest ono mniej więcej 3 razy większe, niż jadam na co dzień i 5 razy większe, niż jada Pani. Ale wszystko lokalne i własne, no i mając wyczerpujący dzień, warto pojeść. Po śniadaniu laba i książki. Około południa pojechaliśmy do Augustowa na drobne zakupy, lody i patagonię dla Pani. Patagonia okazała się nie taka, jaką się spodziewałem, więc tym sposobem Pani będzie miała drugą bluzę. Wieczorem przestało padać, poszliśmy na spacer do Sanktuarium w Studzienicach. Niezwykle miejsce i historia. Niewykluczone, że będąc tam zrobiłem zdjęcie roku. Zawsze mieć przy sobie aparat! Wieczór to znowu książki i csi Miami. Bo w domu tego nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz