już 2 tygodnie minęło od tamtego dnia. To pokazuje jak bardzo jestem pochłonięty bieżącymi sprawami, a raczej ilością pracy, jaką mam obecnie. To z jednej strony dobrze, a z drugiej generuje zmęczenie i opóźnia mój rytm pisania na blogu. Przed chwila wróciliśmy z roweru, 75km w nogach po zaczipowaniu... hmm oby wszystko było dobrze. Zatem, jak było na Kaczawie? Zaparkowaliśmy w Rzeszówku, skoro wszystko nowe... to nowe. I co się dzieje? mijamy pierwszy dom, wyskakuje z niego wilczur, szczeka, goni i.. idzie z nami! niezwykłe, znowu pies nam towarzyszy. Ten jest dużo brzydszy od poprzedniej Saby, jakaś taka krzyżówka lisa, wilka i wilczura. Nie znam się na psach. Chcemy posiedzieć na Dworskiej Górze, którą kilka tygodni temu obchodziliśmy i teren nam się spodobał. Wieje, zatem idziemy dalej, a piesek chce się bawić. Jak tylko przypadkowo jakiś kijek podniosłem z ziemi, burek stał się natrętny. Usiedliśmy pod lasem. Pani czyta coś do pracy, jak wyciągam sprzęt do makro i otwieram sezon. Burek zobaczywszy, że przestaliśmy się nim interesować biegał w promieniu 100 metrów od na si dał nam spokój. Zimno, wieje, co za wiosna? Kaczawa jak zwykle piękna i zachwyca. W drodze powrotnej dwóch mężczyzn w polu nas zagadało. Skąd jesteście, gdzie idziecie, itd. Fajna rozmowa z lokalsami, lubię takie. Burek jest znany w kręgach tutejszych rolników, bo towarzyszy różnym osobom idącym do pola. Taka natura. Inną rzeczą było to, że każde dosłownie każde auto jadące drogą obszczekiwał i biegł za nim. W naszym przypadku towarzyszył nam do samego samochodu, wsiedliśmy i nic. Popatrzył na nas i poszedł w swoją stronę. Anioł Stróż. Tak to nazywam, tak mam i niech tak zostanie. Zakończyliśmy Kaczawę odcinek 4. Cudowna, chyba najlepsza i nie nudzi się. Wracamy... no właśnie, chyba nie prędko. Czechy i Słowacja nadal z utrudnieniami, więc eksplorujemy inne miejsca i będzie cudownie. Plan na większą ekspedycję ciągle się zmienia, już planujesz, później obostrzenia. Jest plan B i plan C. Różne opcje na stole i każdą by się chciało brać.























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz