taki tytuł mi się wymyślił. Po kolejnym tygodniu pracy, kiedy w swoim pokoju zaczynam po ciemku i kończę po ciemku szukam możliwości, by gdzie wyjechać i zaznać słońca. W minioną niedzielę (29.11) słońca wiele nie było, więcej - spadł pierwszy śnieg, jednak każda godzina dla mnie jest ważna na dworze. Wybór padł na Bielsko, do którego często zaglądamy i mam tam mnóstwo wspomnień. Śnieg gdzieniegdzie zalega, deszcz czasami sipi. Parkujemy tam, gdzie zawsze - okolice Krasińskiego. Idziemy na rynek do Białej, mieszkała tam moja Ciocia. Klimczok, wiele wspomnień, tam kupiliśmy z tatą nasz magnetowid Panasonic. Co za czasy. Ile ważnych dobrych rzeczy kupiliśmy w Bielsku... teraz cup tasting. Najpierw Flat White, fajna kawiarnia z niezłą kawą. Dziś nie posiedzimy, zatem takeaway. Jeden kubek na dwóch, bo nie dojdziemy do auta - pompka padnie. Ulice Bielska są dziś puste, chodzę z aparatem na szyi, szukam kadrów, ale o nie dziś trudno. Za teatrem znajdujemy kolejną kawiarnię na 1-go Maja, gdzieś na uboczu i to jest w tym wszystkim wspaniałe, znaleźć perełkę. Ta kawa wygrywa dzisiejszy konkurs. Nie znam tej części Bielska. Idziemy przed siebie wzdłuż rzeki, doszliśmy do starych kortów. Kierujemy się do Propera. Mocny punkt na kawowej mapie Bielska. Polubiłem to miejsce, jednak dziś ich kawa smakuje nieco gorzej. Niestety Akwarium zamknięte. Ulica Schodowa, ostatnio to odkryłem, strasznie lubię. Później rynek w Bielsku, pięknieje z dnia na dzień. Coraz mniej zaniedbanych kamienic. Mam ochotę tam znaleźć miejsce do spania i spędzić tam weekend. W sumie w Bielsku spędziliśmy 5 godzin, wypiliśmy po 3 kawy, było wyśmienicie, mimo braku choinki i wszystkich tych świątecznych świecidełek. Wrócimy tu jak wszystko dobrze pójdzie w drugi dzień Świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz