Ostatni dzień. Jak to leci. Rano wstajemy, sipi deszcz. Dziś będzie wolniej i mniej. Idziemy na spacer, zanim pojedziemy. Cmentarz we wsi Sochy. W czasie wojny pomordowano tu mieszkańców. Jaka szkoda, że dopiero kilka dni po powrocie do domu odkryłem i nabyłem książkę "Mała Zagłada". Wsiadamy do auta, właścicielka chciała być miła, ale nie wyszło, nawet "do widzenia" nie powiedziała. Nie, to nie. 5/10 ocena poszła, zasłużenie. Zwiedzamy chwilę Zwierzyniec. Później Zagroda Guciów, wiem, reklamowane, ale niedzielne przedpołudnie kusi, by zwiedzić. Szału brak. Pani ku memu zdziwieniu zamawia chleb ze smalcem. Jakby rano nie jadła... Później krótki spacer na Wieprz, który tutaj jest dość wąski. Ścieżka wije się w las, kusi zobaczyć co za rogiem. Nie ma tego komfortu. Jeszcze daleka droga do domu. Jedziemy na południe... chociaż... tak myślimy..., zmiana planów. Tomaszów Lubelski raz jeszcze! Kawa i lody na rynku. Genialne lody. Pogoda pochmurna. Jedziemy przez Narol, tam tankujemy. Później wg planu do wioski Huta Złomy. Tam parkujemy. Jedziemy rowerami w pole, tam naprawdę nikt nie zagląda. Miejsce na mapie nazywa się Majdan. Tych Majdanów, to jest sporo. Na rozdrożu w polu rozbijamy "obóz". Sprzęt makro i w kłosy. Pani wynajduje mi okazje. Co za przemiana, każdy robal, byle nie był szybki, mile widziany. Widzimy na mapie bunkry i drzewa, okazy przyrody. Wytypowaliśmy jeden i jedziemy w dzicz. Gęsty las, mokro, pokrzywy, a my uparcie. Bo chcemy zobaczyć drzewo, które wiele widziało. No i jest. Co za momenty. Później bunkier, budowany w latach 1940-41 mający chronić ZSRR przed atakiem hitlerowców. Wracając kątem oka wypatrujemy małą tabliczkę w lesie. Na mapy.cz jest tam cmentarzysko. I faktycznie jest, nawet zadbane. Unikalne miejsca i klimaty. Jeszcze przed autem zatrzymujemy się przed źródełkiem, które po chwili wpada do wąskiej tutaj Tanwi. Co za miejsce. Woła "zostań tu dłużej". Do tego ta "mroczna" pogoda.
Powrót do domu też jest ciekawy. Na drodze do A4 chcemy coś zjeść, przed Jarosławiem. Godzina czekania. Dziękuję, pogłoduję. A4 zakorkowana. Na długo przed zakopianką. Zjeżdżamy do Tarnowa, do pobliskiego McDonalda. Pomysł Pani i trafiony, bo ciężko w taki dzień coś zjeść. Długi męczący powrót, ale było warto! Wspaniały roztoczański debiut. Będziemy wracać, bo warto.
.
Praca z domu powoli się zmienia, powrót cząstkowy do biur już za 4 tygodnie. Plany urlopowe się krystalizują. Booking i onenote się przegrzewają, ale kierunki już obrane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz