wtorek, 14 stycznia 2020

Rwanda/Uganda - dzień 11 - 18.11 - Ntoroko

Kierowca i przewodnik jednocześnie przyjechał po nas o 8. Patrick. Trochę spięty i sztywny. Jedziemy na północ. Najpierw stajemy na górze, aby obejrzeć Rift Valley. Wokół doliny gromadzi się najwięcej ludzi, produkuje się najwięcej żywności i w konsekwencji jest tu najwięcej wojen. W miejscowości Karugutu skręcamy w prawo w szutrową drogę, która wiedzie 40 km przez sawannę do wioski Ntoroko, która jest naszym dzisiejszym celem. Tak sobie ją upatrzyliśmy, jak niegdyś Nsoko w Suazi. 40km szutrem oznacza 2 godziny jazdy. Niezwykle męczącej. Hałas, wyboje, podrzuty auta. Sporo już najeździliśmy się podczas tej wyprawy. Jednak, aby coś zobaczyć, trzeba się poświęcić. Jeżdżenie autem po Ugandzie nie należy do przyjemności, nawet jako pasażer. Rano źle się czułem, czyżby wczorajsza kawa? Co chwila stajemy, nie tylko po to, bym robił zdjęcia, ale bym pochodził i wyprostował nogi. Sawanna nie jest zamieszkała przez ludzi, widzimy wiele antylop oraz ptaków, przede wszystkim orły i dzioborożce.



Zaczyna padać deszcz. Docieramy po męczącej drodze do wybrzeża Jeziora Alberta. Jeżeli ktoś myślał, że będzie plaża, to jest w błędzie. Jezioro to przynajmniej z południowej strony pełni rolę przede wszystkim biznesową, ułatwiając transport towarów między Ugandą i Kongiem. Brzeg, to strome urwisko, w które uderzają fale sukcesywnie konsumując ląd. Stajemy u końcu drogi obok glinianej chatki. To dopiero przedsmak biedy, którą ujrzymy. Wzmaga się wichura, deszcz uderza coraz mocniej o szyby naszego małego busa. Jak tylko na chwilę się uspokoiło, na jeziorze widać małe łódki, a w nich lokalsów (wariatów czy bohaterów ?), którzy mimo sztormu łowią ryby. Najpopularniejsza jest tu tilapia. Rybacy z chatki pokazują, że nie życzą sobie robienia zdjęć. Częsty gest w tym kraju. Ostatecznie lunch jemy w samochodzie, jest dość miejsca w naszej toyocie. Fajne auto na podróże. Podjeżdżamy do „portu”, down town Ntoroko. Chatki, lepianki stoją wzdłuż ulicy. W prowizorycznym porcie stoją duże łodzie transportowe. Ludzie w namiocie czekają na lepszą pogodę. Dostrzegam dziewczynę z parasolem, która stoi wpatrzona w jezioro. Pytam o zgodę na zdjęcie, znowu dostaję kosza. Ale nie daję za wygraną, proszę Patricka, by zagadał. Po krótkiej rozmowie daje jej jakiś banknot i kiwa, bym podszedł. Pech chciał, że mam mokry obiektyw, jednak robię zdjęcia. Pani jeszcze podpowiada, bym pokazał jej co wyszło. Kadry… te najlepsze są tylko w głowie. Kręcimy się jeszcze po skrzyżowaniu, robię zdjęcia. Są też i tacy, którzy bez problemu się zgadzają. Czym się Ci ludzie zajmują? Handel? Jaki to handel, kto to kupi, skoro najbliższa wioska oddalona jest o 2 godziny drogi? Egzystencja, ludzkie trwanie bez celu. Nie przeraża mnie to już, bo swoje widziałem, jednak smutne to jest bardzo. Wsiadamy do auta i jedziemy przez wioskę. Siadam z przodu. Macham, niczym Papież, przez otwarte okno. Dzięki temu dostarczam każdemu z nich 2 sekundy uśmiechu, bo tym się mi odwzajemniają. Wykorzystuję w ten sposób zawartą znajomość do zrobienia zdjęcia. Zawsze sobie powtarzam, że chcę takie miejsca pokazać światu. Jednak czy świat chce je oglądać? Jaki świat - fejsowy? Pełen sztuczności? Prawdziwe życie i świat są w takich wioskach. Tu jest prawdziwa Afryka. Dociera to dopiero, gdy leżę wieczorem w łóżku i piszę ten tekst na zakończenie dnia.

Podróż powrotna nie obyła się bez przygód. Toyotka nagle zgasła. I nic, koniec. W jakiejś wiosce przy końcu sawanny. Zaraz zleciał się tłum ludzi, każdy chce pomóc. Zatrzymał się motorek, samochód. Więcej rąk i głów się nie da zmieścić wokół silnika. Kierowca przerażony, ja staram się zachować spokój. Słyszę - nie ma paliwa. Pojechali 7km do stacji. Jak wrócili, to lejek zrobili sobie z kawałka worka. Auto coś tam jęknęło i zdechło. Nic, to nie paliwo. Przyszedł jeszcze jeden wolontariusz, w sweterku. Okazuje się, że klamra z akumulatora nie dociska, jak trzeba. Zatem ją wyczyścili i odpalił. Ja w między czasie chodziłem dookoła auta i prosiłem o zgodę na zdjęcia. Jak łatwo się domyślić, nie dostałem jej. Jednak co nie co zrobiłem. Pomoc ludzka i bezinteresowność, to dziś mi imponowało w tych biednych ludziach, którzy nauczyli się na swój sposób i do pewnego stopnia okiełznać tajniki motoryzacji. Wracamy do Fort Portal, jedynego miasta w Ugandzie z angielską nazwą. Przypomniało mi się, że potrzebna jest gotówka. Proszę Patricka, by stanął przy banku. Zatrzymuje auto... i gasi silnik. Nie!!! Już nie zapaliło. Robi się ciemno. Poleciał gdzieś. Przychodzi po 20 minutach z jakimś kumplem, który w ręce trzyma nowiutką, miedzianą klamrę akumulatora. Teraz auto zapala niemal zanim kierowca przekręci kluczyk. To był dzień, pełen wrażeń i prawdziwej Ugandy. Takie dni są kwintesencją podróży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga