Bielsko by night

Było to tydzień temu, sobota. Poszliśmy na pociąg i dotarliśmy do Bielska. Była godzina 15. Powoli zapadał zmrok. Przed nami cały wieczór, a może i noc? Pierwsze kroki do Sfery, bo muszę wydrukować bilety na jutrzejszą (19.01) wycieczkę do Sztolni. Tam bez trudu znajduję miejsce, gdzie robią dosłownie wszystko, tym bardziej drukują. W miasto! Jest już ciemno. Mono - pierwsza kawiarnia, a może bardziej restauracja. Tak tak, dziś Bielsko Cup Tasting. Jakież było zdziwienie pani za ladą, jak zamówiliśmy jedną kawę.
- Jedną - pyta pani i robi oczy.
- Tak - ona nie pije - odpowiadam pokazując palcem na Panią
Jesteśmy sami w nowocześnie urządzonej jadalni. Ceny też są nowoczesne, ale lokal ląduje na naszej liście, bo zachęca. Później idziemy do Flat White kilka kroków dalej. Kolejna kawa. iPad, przeglądamy czasopisma podróżnicze, w tym o Sudetach. Tam pierwsze kroki skierujemy jak się ociepli. O Pogórzu Kaczawskim już marzę od dawna. Idziemy dalej w stronę Szczyrku. Gdzieś tam pałętamy się po ciemnych uliczkach Białej. Jest cudownie! Czujemy się absolutnie bezpieczni, nic nas nie goni, nawet możemy nocować w którymś z hoteli. Pani koniecznie chce pod teatr. Ludzie zbierają się na spektakl. Później - zupełnym przypadkiem - trafiamy na palarnię Proper. Jest klimat! Na ladzie mnóstwo kaw z różnych krajów. Jest Indonezja, Etiopia, Brazylia...
- Jest Rwanda? - pytam młodego baristę (?)
- Słucham? - nie rozumie pytania
- Czy jest Rwanda? - powtarzam pytanie i już widzę konsternację na twarzy tego polewacza kawy
- Rwanda... taki kraj afrykański...
- Nie ma... - pada odpowiedź.
Błąd! Podstawowy błąd! Ech... bierzemy Mocha. Jedną, a jakże. Później do tego grzaniec, koniecznie bezalkoholowy. Oj zasiedzieliśmy się. Trafiła nam się gazetka z Australii z tamtejszymi szlakami, głównie z okolic Melbourne... Zapisane. Super się siedzi, jednak trzeba jeszcze odwiedzić rynek i Akwarium. Idąc w tamtą stronę dostrzegłem nieznaną mi uliczkę Schodową. Jaki klimat! Nie prawdopodobne ujęcia. Katedra Św. Mikołaja niezwykle oświetlona, obok sklep ze starociami, do którego nas wyjątkowo wpuszczono, cukiernia, która już zamykała swoje drzwi. No i rynek w Bielsku, klimat przedni. W Akwarium spędzamy szybko 20 minut pijąc kakao, pyszne. Na koniec dworzec w Bielsku, pierwszorzędny. W Bielsku spędziliśmy w ten zimowy sobotni wieczór kilka dobrych godzin. Kawa uderzała nam do głowy i zachowywaliśmy się nie przyzwoicie. Głupoty też wygadywaliśmy. Ale co tam! Nie ważne co, ważne z kim! To był wieczór.