B^2

B kwadrat, sobota, 12-tego stycznia, moje ulubione Bielsko Biała. Miasto, gdzie czuję klimat i inspirację. Tydzień minął szybko, poniedziałek i wtorek w Warszawie, później z górki. Bielsko nocą, standardowy konieczny punkt naszych zimowych wyjazdów. Dotarliśmy po 16-tej na "nasz" parking. Najpierw Biała, uliczki, zakamarki, tak, jakbyśmy musieli tam być, spojrzeć, uznać, że stoi nadal. Mnóstwo wspomnień, tu kupiliśmy to, tam byliśmy wtedy... bez końca. Rzadko w którym i z którym miastem mamy tyle wspomnień. Jak byłem mały, rodzice zabierali mnie do Bielska, bo moim mieście nie było tylko sklepów, choć też duże. Do dziś twierdzę, że najlepsze rzeczy, po dziś dzień, kupiłem właśnie w Bielsku. A zaczęło się od magnetowidu Panasonic. Pamiętam ten dzień do dziś, jak z Tata pojechałem, jak wracaliśmy z tym cudem techniki do domu, ile było radości. Cieszę się, że z Panią mamy tyle wspólnych wspomnień. Okolice Klimczoka, później Cechowa i Barlickiego. Wypatrzyliśmy sklep z kawą (i herbatą też). Mamy nawyk teraz kupowania kawy z Sumatry, to też zapytaliśmy się czy jest. Jest! Bierzemy. Knajpka tu, knajpka tam. Idziemy na część bielską, rynek... jak wino. Co rok piękniejszy. Ale najpierw choinka, piękna jak co roku. Pani przyniosła wieść, że dobre lody są w Delicjach. Weszliśmy, na gałkę. Dobre! Od teraz zawsze tam będziemy chodzić. No i ten rynek. Kamienice pięknieją, knajpek przybywa, cisza, spokój, relaks... być, tylko być i cieszyć się chwilą. Fajnie by było mieć apartament z widokiem na rynek... na taki rynek. Kusimy się na belgijską czekoladę. No i punkt programu - Akwarium. Najlepsza kawiarnia w tym mieście, a kto wie, że i szerzej. Jak to Pani powiedziała "wchodzisz i odpływasz". Oj tak było. Nie znam innej tak klimatycznej kawiarni. Ma to, co trzeba - klimat, nastrój i genialną kawę. Duże, wysokie pomieszczenie, kilka osób, delikatny dobrze dobrany chill out płynie z głośników, goście mówią - uwaga - szeptem! aby nie zakłócać spokoju. Siadamy na wygodnej sofie i "chwilo trwaj". 2 godziny przy kawie. Tablet, cudownie spędzamy czas przeglądając magazyny podróżnicze od czasu do czasu pogłębiając temat. Odpłynęliśmy. Cudowne miejsce, gdzie duch kultury i sztuki przenika do środka z pozostałej części budynku. Ale żeby nie było, później wiocha - poszliśmy do Sfery, zajrzeliśmy tu i tam, też znalazłem kawę z Sumatry i po 21 powędrowaliśmy w stronę auta. To był dzień i wieczór! Poezja.

Niedziela już domatorowanie, deszcz, plucha, zatem na topie były zdjęcia z Sumatry. Jest dobrze!