Cup tasting

a co? chcieliśmy pojechać do Katowic, pochodzić. Wpadłem na pomysł, by zrobić cup tasting, od kawiarni do kawiarni, po jednej filiżance na dwóch, bo mi pompka pęknie. Za dużo nie mogę kawy pić, ale posmakować warto. Być może znajdziemy coś dobrego. Sobota, 19.00. Późno, zimno, tak jak lubię. Stanisława, 3 siostry, na początek. W młynku Brazylia. Może być, cóż, idziemy dalej, przed siebie. Jarmark się toczy na rynku, muzyka gra, ładnieją te Katowice, dawno nie byłem w tym miejscu. Na rynku podchodzi do mnie gość i prosi o zdjęcie. Patrzy na mój obiektyw i mówi:
- Pan się na tym zna, to proszę nam zrobić zdjęcie - mówi i wręcza mi swój telefon.
Mówię mojej Pani - patrz, wystarczy mieć długą lufę i od razu wyglądasz na zawodowca. Coś w tym jest, nie? Później była Teatralna, kawiarnia fotograficzna. Ja nadal z teleobiektywem na szyi, wskakujemy. A tu proszę, live jam session. Mój aparat na nikim wrażenia nie zrobił, Brazylia w młynku, też. Muzyka? Hmm jakieś jęki to były, ale pasowały do pory dnia, pogody i w ogóle. Małe capuccino, przejrzeliśmy gazetkę na tablecie i ruszamy dalej. Wiedziałem, że skończymy na 27-ym piętrze. Widok jak się patrzy. Ledwo co wszedłem kelner zdecydowanym tonem do mnie:
- chciałbym Pana poinformować, że nie może Pan robić zdjęć. Zdziwiony pytam - jak to, dlaczego, ale o co chodzi?
- Pan ma profesjonalny sprzęt i nie wolno robić zdjęć. Wymagana jest zgoda prezesa - odpowiada
- Prezesa? Samego prezesa? - odpowiadam nieco prześmiewczo, nooo - to poważna sprawa. A telefonem mogę?
Dostałem zgodę. Tu nie pytam jaka kawa, bo nie ma sensu, ważne, że jest miejsce. Lokal naprawdę klimatyczny. Na wieczorną randkę by popatrzeć w siną dal - idealny, i to piszę już bez aluzji.
Fajnie było, 3 godziny szwędania się po mieście, niemniej nie mam w nim inspiracji i pociągu do streetu. Jakoś tak bez weny, słabe te zdjęcia. Bardziej jako relacja, że byłem.

Pożegnań ciąg dalszy, jeszcze jutro, impreza pożegnalna i wolne na Święta. Oby nie lało.