sobota, 24 listopada 2018

Ekspedycja Sumatra - dzień 15 (22.09) - Mount Kemiri - dzień 3 - odwrót

Zjedliśmy kolację pod foliowym namiotem w intensywnym deszczu w głębokiej dżungli na wysokości 2500 metrów. Menu jak co dzień - chipsy, cziken, suszona ryba, zupa warzywna, która dziś smakowała wybornie. Herbata z cytryną z przegotowanej wody z gór - absolutne mistrzostwo świata, a sam susz - zwykły, lokalny. Szacunek dla tragarzy, którzy po ciężkim dniu poszli po wodę, rozbili obóz i jeszcze ugotowali obiad. Mają to we krwi, to robią niemal codziennie, tyle, że dużo niżej. Namiot nie przemaka, ale mamy wszystko mokre lub wilgotne w tym śpiwory. Jutro trzeba będzie wskoczyć w mokre buty, spodnie i cisnąć dalej. Podłoga namiotu jest nie tyle co pofałdowana, ale kopiasta, leżę na kilku korzeniach. Porządkujemy swoje graty, Gliniarz... i idziemy spać. Jest bardzo zimno, pomiędzy 5 a 10 stopni. Ubrałem wszystko, co miałem na noc. Śpiwór jaki dostaliśmy jest na lato, nie na takie temperatury. Mam na sobie świeżą bieliznę termiczną, bawełnianą bluzę, bluzę polarową i kurtkę z goretexu. Na dłoniach rękawiczki, na głowie zimowa czapka. Namiot jest gruby. Wskakuję w śpiwór. Leżę pokrzywiony, szukam miejsca dla siebie, Pani także. Jest zimno. Usypiam. Co pamiętam z nocy? Pani mnie dobudziiła, mówi mi, żeby zamienić się miejscami. Czułem się dziwnie, jak nigdy dotąd. Wesoły, wszystko mi było jedno, a Pani przesuwała śpiwory. Zasypiam. Budzę się sam ponownie. Pod wpływem własnych dreszczy. Już jestem bardziej "trzeźwy". Przechodzę znowu na drugą stronę. Szukam miejsca pośród wybojów. Trzęsę się z zimna. Pani też jest zimno, ale nie tak, jak mnie. Nieprawdopodobne dreszcze, rzuca mną. Tej nocy jeszcze kilkukrotnie obudzę się z powodu własnych dreszczy. Myślę sobie co robimy jutro, śpiwór mokry, skarpety też. Jeżeli pójdziemy w góry, trzeba będzie wrócić do tego namiotu i jakoś przetrwać kolejną noc. Jest niesamowicie zimno. Słyszę kaszel i kichanie którychś z tragarzy. Nastał ranek, dzień 3. Pierwsze słowa Pani po przebudzeniu to - nie idziemy dalej. Trochę się z nią droczę, bo tak lubię, ale ja sam tę decyzję podjąłem kiedyś tam w nocy. Nie ma sensu. Do szczytu mamy jakieś 3 godziny, zejście pewnie jakieś tyle samo. Ale poza zapasową bielizną nie mamy nic suchego. Gdyby nie ten durny lunch wczoraj, dałoby się tego przemoczenia uniknąć. Idę poinformować ekipę o naszej decyzji. Suprim zdecydowany iść w góry, przecież nie pada. Z początku nie rozumie, że kolejna noc w takich warunkach może mieć złe skutki dla naszego zdrowia, także dla tragarzy. Nie chce łatwo odpuścić, później dowiaduję się, że obawia się, że nie będzie mieć wypłacone za 6 dni trekkingu z powodu naszej decyzji. Ustalamy plan, który ma ich uspokoić w kwestii zarobków. Decyzja finalna - po śniadaniu schodzimy. Śniadanie - wiadomo, banana pancake, oni - ryż , jajko (przecież jeden z tragarzy tachał całe ich paleto). I oczywiście niesamowita lemon tea. Woda z deszczówki służy do zmywania. Jak robi się śniadanie w środku dżungli w górach? Wiadomo, ognisko, tuż obok rozłożone folie, wszystko na nich porozrzucane. Tylko kucharze orientują się co gdzie jest. Na „podłodze” jeszcze wczorajszy ryż, deptany, jajka tu, olej tam, paczki makaronu walają się wszędzie. Podczas posiłku rozmawiam z Suprimem o ludach pierwotnych, którzy rzekomo zamieszkują ten las. Dowiaduję się nieco więcej - poza tym, że żyją we wschodniej części dżungli, nazywają się Manti, mają około metra wysokości, długie włosy i nie noszą spodni. Wiele razy znaleziono ich ślady stop. Na aparatach pułapkach rejestrowane są tylko momenty, kiedy przebiegają dżunglę. Jednak, jak sugeruje Suprim, ludzie w okolicznych wioskach wiele wiedzą na ich temat. Część to fakty, część to pewnie legendy.

Wracamy do namiotu, pakujemy rzeczy. Ubieranie mokrych spodni, które próbowaliśmy wysuszyć przy ognisku, jest przykrym doświadczeniem. Śmierdzi wszystko. My nie myliśmy się 3 dni, wszystko śmierdzi potem, się klei i swędzi, dodatkowo ziąbi. Schodzimy. Wolno, przez mokrą dżunglę. Przychodzi mi do głowy refleksja - chodzenie po dżungli względnie płaskiej jest piękne, niebezpieczne, zjawiskowe... ale chodzenie po górach w dżungli powyżej 2000 metrów... to już kompletnie absolutnie inna bajka. Do tego trzeba się przygotować zupełnie inaczej i mieć ludzi, z którymi się idzie w góry, świadomych problemów. Zejście jest niebezpieczne, stromo, ślisko. Mimo tego idzie nam dobrze. Szata roślinna zmienia się poniżej 2000 metrów. Tam przechodzimy przez gęstą mgłę. Do wody, którą przynieśli wczoraj w namiocie wrzuciłem 2 tabletki dezynfekujące. Gdy ją popijam, czuję jakbym pił płyn do zmywania naczyń. Isostar niewiele zmienia. Suprim „częstuje” nas wodą z liany, jednak z nie każdej można pić. Są takie, które mają zatrutą wodę. Po chwili wyszukał odpowiedni gatunek, szybko uciął około 2 metrowy kawałek i po chwili zaczęła z niej sączyć się woda. Smakuje jak woda z rośliny. Niemniej dobrze wiedzieć. Docieramy zmęczeni do pierwszego obozu. Smutny widok byłego lasu. A z niego dobiega wyraźny odgłos orangutana. Suprim wraca do swojego telefonu, z którego wydobywają się różne dźwięki powiadomień. Plan mamy taki, że w chatce starszego pana robimy przerwę na lunch i później schodzimy do wioski. Tam spędzamy ponad godzinę, robię zdjęcia, popijam wyborną herbatę z wody z deszczówki. Idziemy dalej, chcę się już okąpać. W pewnym momencie pytam Suprima co daje jego nagłaśnianie wycinki drzew w dżungli, przecież nic nie powstrzyma procederu. Zawzięcie mi tłumaczy, że on sam co prawda nie zdziała cudów, ale im więcej ludzi się o tym dowie, akcja odniesie sukces. Nie minęły 2 minuty, a zza rogu wyłania się grupka ludzi, lokalsi, jeden z nich w ręce dzierży karabin maszynowy, a u drugiego na koszulce polo widnieje napis „stop crime forest”. Suprim jest zadowolony. Była to grupa osób zatrudnionych przez państwo do ochrony dżungli, ale z reguły oni nic nie robią, bo po co, mają pracę i wynagrodzenie. Dopiero fejsowa akcja Suprima spowodowało, że ktoś się tematem zainteresował. Na jak długo? No właśnie, tu tkwi problem. Idziemy do wioski. Zaczyna padać! Nie! Trzeci dzień z rzędu mokniemy przez ten ich lunch, który musi być zjedzony choćby 100 metrów przed celem. Ach, ale jestem wściekły. Po 6 godzinach drogi i 1700 metrów zejścia dochodzimy do wioski, nie ma jej nazwy na mapie. Dowiadujemy się, że na samochód poczekamy godzinę. Suprim z jednym z tragarzy mieszkających w tej wiosce na moją prośbę jadą po coca colę dla całego zespołu. Pani siada na plastykowym fotelu przyniesionym przez lokalsów, ja biorę aparat i idę robić zdjęcia. Kadry pojawiają się jeden za drugim w moich oczach, choć wiem, że te najpiękniejsze tam właśnie zostaną. "Tylko nie zostawiaj mnie tu na długo samej" - woła Pani.
Cudowne jest to, że po tym, co przeżyłem w górach wciąż mi się chce robić zdjęcia. Gdy wróciłem, gospodyni domu, w którym się rozsiedliśmy przynosi tacę, a na niej herbata i kawa. Kawa lokalna z guya, kosztuję, niesamowicie słodka, ale pyszna. Ludzie niewiele mają, mieszkają w chatce zbitej z kilku desek robią wszystko co mogą, aby nas ugościć. Wzruszające, szczególnie widząc otaczającą nas biedę i życzliwość. Generalnie wzbudzamy sporo zainteresowania, ludzie widząc mnie fotografującego sami chcą pozować. Spędzamy tam godzinę w naprawdę wspaniałym towarzystwie. Przyjeżdża samochód, trima kasi (dziękuje - po Indonezyjsku), wsiadamy na pakę i ruszamy w drogę do Ketambe. Żegnaj dżunglo, tak wiele nas nauczyłaś.

Czy żałuję, że nie zdobyliśmy szczytu? Pewnie, zawsze jest żal. Po to przecież przyjechaliśmy. Ale dzisiejszy dzień wiele nas nauczył, pokory do gór i kierowania się rozsądkiem, szczególnie w górach w dżungli. Spędziliśmy fantastyczne kolejne 3 dni w dżungli, których nam nikt nie zabierze, bardzo trudne chwile, gdzie poznaliśmy swoje własne możliwości i słabości. Siedząc na pace mknącego po dziurach samochodu patrzę na otaczające nas lasy, parujące góry, w tym szczyt Kemiri, które jednak pozostanie dla nas zagadką, i nie tylko dla nas, niewielu udaje się tam wejść.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga