Złote Góry Złote! Orłowiec - Jawornik Wielki

Noc minęła spokojnie, obejrzeliśmy film nakręcony na Sumatrze... ach działo się. Słonecznie rozpoczęła się niedziela 14-tego października. Cudowny czas! Po śniadaniu jedziemy na "naszą" polanę, moje miejsce w Sudetach, tak blisko, a tak nieznane. Nie lubię jeść grzybów, zbierać nie zawsze chce mi się, ale ważne jest bycie. Toteż byłem, z najbliższymi. Świetny czas. Pani znikąd wyczarowała borowiki, kolor dookoła, drabina jak stała - tak stoi. Są i jabłka, dzikie, dobre na kompot. Później podjeżdżamy do Orłowca, wiocha zabita dechami, ale z klimatem. My - w góry. Na Jawornika, zdaniem mapy jest tam wieża widokowa. Kilkaset metrów od początku szlaku mijamy olbrzymi dom, wielka posiadłość. Zawsze zastanawiam się kto i po co buduje takie wielkie zamki, w tak mało interesujących miejscach. Ktoś miał plan, ktoś to budował, a teraz niszczeje. Trasa słaba, idę w niskich butach. Rozprawiamy o nowym plecaku dla Pani, na co zwrócić uwagę, jaki kupić, Deuter, Gregory, a może inny? Czas szybko płynie. Tak dobrze się gaworzyło, że zgubiliśmy szlak, powrót, pod górę, jest szczyt. Ktoś chce palić ognisko, przygotowuje sobie miejsce i rozpałkę - ech... Szczyt jest z ciekawą historią sięgającą XV wieku. Jest i wieża, ale uszkodzona. No szkoda, bo widok byłby cudny. Schodzimy do auta. Wracamy słuchając Siesty. Powtarzalność, to samo było tydzień temu, te same rytmy, głosy, ale nie przeszkadza. Mijać Gliwice i nie wejść do Kafo? niemożliwe. Ale to był weekend! Świąteczny weekend, bo czwartek 4 dni później - świętowanie.