Lecimy do Medan, trzeciego co do wielkości miasta w Indonezji. Linie Silk Air, to również Singapore Airlines, więc jestem spokojniejszy, niemniej nic nie działa w samolocie, począwszy od monitorków, na których nie da się wyświetlić instrukcji bezpieczeństwa. Tuż po starcie stewardesy, skromnie ubrane w pobrudzone mundurki, dwoją się i troją, by rozdać napoje i przekąski. Tak tak, LOTnicy, uczcie się. Lot trwa króciutko, około godziny. Nie był on super spokojny, ale w końcu wylądowaliśmy na Sumatrze! No to się zaczyna przygoda, i to przez duże 'P'... A było to tak.
Kontrola paszportowa poszła gładko. Pan uważnym okiem na nas zerkał. Pyta po co tu jestem, odpowiadam, że na urlop. Patrz zdziwiony. A ja dodaję - to piękny, kraj.
- skąd wiesz? - pyta
- widziałem na zdjęciach - odpowiadam szybko i uśmiecham się sztucznie do niego. Pieczątka do ręki, bach bach i można iść. Idziemy w kierunku przesuwnych drzwi z napisem "exit". Tuż za nimi rozpościera się magiczny i - jeszcze dla nas nieznany - sumatrzański ekosystem. Wychodzimy... co widzimy? Jak to opisać? Szum, chaos, krzyk, wrzask... Kualanamu, Medan. "Pickup point". Jakby ktoś pytał. Miejsce odbioru. Jesteśmy jedynymi białymi. Patrzą na nas jak na kosmitów. Dzieci biegają, sikają, brud, smród - nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że taki widok będzie nam towarzyszył przez cały pobyt na Wyspie. Dobrze, skupmy się. Plan? Zawsze jest plan. Mamy ponad godzinę do odbioru przez hotelową taksówkę. Kesz, karta SIM, wyjazd. W tej kolejności. Kesz - widziałem bankomaty wewnątrz budynku. Pani zostaje z walizką - już się cieszymy, że wzięliśmy tylko jedną, ja idę wypłacić pieniądze. Wejście za okazaniem paszportu. Tu nie ma problemu. Bankomat obsługuje znane nam karty debetowe. Uwaga, wypłaty tylko w banknotach stutysięcznych. No tak, walka z korupcją. Zaraz, ale ja muszę wypłacić kilkanaście milionów rupii indonezyjskich. Dobrze, wezmę to na kilka rat. Klikam gdzie trzeba, wypada solidnych rozmiarów, niczym gruba książeczka, plik banknotów, później drugi i trzeci. Niczym "Krzyżacy" Sienkiewicza, do portfela mi się nie mieści. Mamy gotówkę, resztę wypłacimy jutro w Medan. Teraz karta SIM. Jest tam przy drodze takie stoisko. Idę porozmawiać. Co się okazuje? Że to wszystko jest pic na wodę i fotomontaż. Kody aktywacyjne są lewe, pani wystukuje w telefon ciągi cyferek spisane ze swojego zeszytu, najpierw jeden secik, później drugi, restart telefonu, sprawdza, net nie działa, restart, kolejne numerki z zeszytu. Jest. Zanim wyjąłem swoją polską kartę SIM, zobaczyłem SMS z banku w Polsce, że zablokowali mi kartę debetową, z uwagi na bezpieczeństwo. No bo skąd mieli wiedzieć, że będę w Indonezji? Przecież się nie chwaliłem. Tego mi jeszcze brakowało. Spoceni, bo parno, zmęczeni, spragnieni kąpieli, z grubym na kilka centymetrów plikiem rupii i działającą po sumatrzańsku komórką stoimy i czekamy na taxi hotelowe. Mija godzina - nic. Pani stoi, ja chodzę tu i tam, nic. Pani mówi - dzwoń do hotelu, ciężko słychać, ja chodzę, inni patrzą na nas, pani robią zdjęcia, zaczepiają, ale grzecznie. Mało białych. Hotel mówi, ze kierowca już dawno czeka ale w punkcie informacyjnym, czyli wewnątrz budynku. Idę do środka, jest. Po co tam stał, zamiast w "pickup point" - nie wiem. Ale jest! Jedziemy do hotelu. 45 minut drogi samochodem. Tak, potwierdzam - dojazd taksówką na lotnisko lub z lotniska - to najbardziej niebezpieczny fragment całej podróży. Na drodze horror, jest ciemno, ludzie wciskają się na piątego, 3 pasy, 43 auta, 4 motorki, jeden na drugiego, a poboczem jadą pod prąd. Motorki bez świateł. Masakra. Nagle z głośników wydobywa się "Perfect" Eda. Jak się później okaże - cała Sumatra szaleje na punkcie tej piosenki. Charly kieruje, młody grzeczny i ułożony chłopak, mówi że nie oglądał nigdy tv, bo nie ma tv. Nie chce się wierzyć, ale to możliwe. Studiuje IT, wieczorami pracuje. Jedziemy przez przedmieścia, jest dramatycznie, jest biednie, gorzej niż w RPA. Obok luksusowe hotele. O północy padamy w hotelu, niby 4 gwiazdki, co daje około 2 europejskie. Mam internet, przez Skype resztkami sił dzwonię na infolinię banku, odblokowuję kartę, proszę o nieblokowanie, bo jeszcze będę wypłacał. Ciepły prysznic po 2 dniach i w końcu, wreszcie - błogi sen we wspaniałym łóżku. Co za podróż!
Zdjęcia z Singapuru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz