wtorek, 16 października 2018

Ekspedycja Sumatra - dzień 3 (10.09) - Singapur

Zgodnie z planem wychodzimy z lotniska, Polacy wiz nie potrzebują, kupujemy bilet na pociąg i jedziemy w miasto. Wysiadamy na stacji City Hall, wychodzimy na dwór i uderza nas zwrotnikowe powietrze. Parno i wilgotno. Patrzymy w górę... wow Marina Bay. Wjeżdżamy na górę! Taki jest plan. Kupujemy bilet, winda, wszędzie pusto. 56-te piętro. A niech mnie, widok wciska w fotel. Z jednej strony Cieśnina Singapurska, z drugiej port i Downtown. Jest gorąco. Słońce praży, momentami jest bezwietrznie. Restauracja otwarta od 12, mały bar jedynie serwuje napoje. Zdjęcie tu i tam i można zjeżdżać. Widok zachwyca, ale jeśli ktoś nie jest gościem hotelowym, to nie ma tam za dużo do robienia. Dla gości zarezerwowana jest pozostała cześć dachu z basenem. Wieczorem oooo to jest widok. Dobrze, że nie ma limitu pobytu na dachu. Zjeżdżamy. Co nas uderza, to niesamowita cisza w mieście. Okazało się, że już za tydzień, 16.09 wyścig formuły 1, część miasta jest zamknięta dla ruchu ulicznego. Co także powoduje utrudnienia dla pieszych, czyli dla nas. Wzdłuż ulic postawione są metalowe płoty, nie wszędzie da się przejść. Idziemy w stronę kultowego miejsca w Singapurze, lwa Merliona, fontanny. Tu sporo azjatyckich turystów. Idziemy dalej. Kierujemy się na China Town. Aby tam dojść przechodźmy przez dzielnicę biznesową, gdzie z drapaczy chmur pracownicy korporacji udają się właśnie ma lunch. Tłumik. Z pustego cichego miasta wchodzimy w głośny tłum, aut też przybywa. Mnóstwo małych restauracji, jednak nie mam apetytu. Obiecałem sobie, że zjem chicken rice, ale nie chcę wpychać w siebie na siłę. Jest parno, pot leje się z nas strugami. China Town widać z daleka, biedniejsze budynki, niższe ceny, lampiony rozwieszone w poprzek drogi, skromnie ubrani ludzie siedzący na ulicy zamiast korporacyjnych, normalnie - bym rzekł. Jest też sporo tandety i kiczu. Singapur to nie tylko bogactwo, jak prezentuje się na folderach. Wszędzie jest bieda, także i tu. Lokalsi chętnie pozują do zdjęć, czy to zegarmistrz, sprzedawca owoców, czy po prostu gość, który chce sobie poleżeć na murku. Szukamy kawiarni, która wypatrzyliśmy dawno temu w Polsce, Nylon Coffee Roasters. Poszukiwanie tej kawiarni powoduje, że wchodzimy w miejsca, które przeciętnemu turyście nawet się nie śnią. Błądzimy po jakimś osiedlu, ktoś wchodzący do samochodu zapytał nas, czy szukamy kawiarni i pokazał drogę. Marzy mi się zimna kawa i ubikacja, by się odświeżyć. Azja szybko doprowadza nas do pionu, pierwszy raz - boleśnie i pewnie nie ostatni. Odnajdujemy tę kawiarnię, nie ma miejsc do siedzenia, nie ma toalety, ale ładnie pachnie. Pani za ladą wskazuje inną kawiarnię. Toteż tam idziemy. Warunki marne, ale jest toaleta i można usiąść. Zamawiam, chcę płacić, słyszę - sorry, cash only. Ale ja nie mam keszu! Nic, wychodzimy, idziemy do kolejnej, gdzie jest już wszystko, co trzeba. Azja. Mamy już dość Singapuru, trochę przeszliśmy, zobaczyliśmy to, co chcieliśmy. Padam. Druga doba podróży za nami. Siedząc przy kawie piszę maile do hotelu w Medan potwierdzając mój przyjazd, to oni organizują nam taksówkę z lotniska. Tu jestem spokojny. Martwi mnie brak reakcji gościa z Bukit Lawang. Podsumowując Singapur, byliśmy, widzieliśmy, zaliczone. Jednak dżungla z betonu i stali nie dla nas. Za dużo ludzi, za ciasno, za parno. O cenach nie piszę, bo wyjdę na typowego Polaka, że wszystko przelicza (ale w nawiasie powiem, że w Nowej Zelandii bywa taniej). Miasto duże, nowoczesne i zorganizowane. 3 godziny przed wylotem do Medan wracamy na Changi. Przechodzę kontrolę bez jakichkolwiek problemów, jednak pan na bramkach nie akceptuje karty pokładowej w postaci elektronicznej, mówi, że nie da się zeskanować. Idziemy do okienka po wydruk. Siadamy przy bramce, gdzie piszę te słowa. Jestem padnięty.

Lecimy do Medan, trzeciego co do wielkości miasta w Indonezji. Linie Silk Air, to również Singapore Airlines, więc jestem spokojniejszy, niemniej nic nie działa w samolocie, począwszy od monitorków, na których nie da się wyświetlić instrukcji bezpieczeństwa. Tuż po starcie stewardesy, skromnie ubrane w pobrudzone mundurki, dwoją się i troją, by rozdać napoje i przekąski. Tak tak, LOTnicy, uczcie się. Lot trwa króciutko, około godziny. Nie był on super spokojny, ale w końcu wylądowaliśmy na Sumatrze! No to się zaczyna przygoda, i to przez duże 'P'... A było to tak.

Kontrola paszportowa poszła gładko. Pan uważnym okiem na nas zerkał. Pyta po co tu jestem, odpowiadam, że na urlop. Patrz zdziwiony. A ja dodaję - to piękny, kraj.
- skąd wiesz? - pyta
- widziałem na zdjęciach - odpowiadam szybko i uśmiecham się sztucznie do niego. Pieczątka do ręki, bach bach i można iść. Idziemy w kierunku przesuwnych drzwi z napisem "exit". Tuż za nimi rozpościera się magiczny i - jeszcze dla nas nieznany - sumatrzański ekosystem. Wychodzimy... co widzimy? Jak to opisać? Szum, chaos, krzyk, wrzask... Kualanamu, Medan. "Pickup point". Jakby ktoś pytał. Miejsce odbioru. Jesteśmy jedynymi białymi. Patrzą na nas jak na kosmitów. Dzieci biegają, sikają, brud, smród - nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że taki widok będzie nam towarzyszył przez cały pobyt na Wyspie. Dobrze, skupmy się. Plan? Zawsze jest plan. Mamy ponad godzinę do odbioru przez hotelową taksówkę. Kesz, karta SIM, wyjazd. W tej kolejności. Kesz - widziałem bankomaty wewnątrz budynku. Pani zostaje z walizką - już się cieszymy, że wzięliśmy tylko jedną, ja idę wypłacić pieniądze. Wejście za okazaniem paszportu. Tu nie ma problemu. Bankomat obsługuje znane nam karty debetowe. Uwaga, wypłaty tylko w banknotach stutysięcznych. No tak, walka z korupcją. Zaraz, ale ja muszę wypłacić kilkanaście milionów rupii indonezyjskich. Dobrze, wezmę to na kilka rat. Klikam gdzie trzeba, wypada solidnych rozmiarów, niczym gruba książeczka, plik banknotów, później drugi i trzeci. Niczym "Krzyżacy" Sienkiewicza, do portfela mi się nie mieści. Mamy gotówkę, resztę wypłacimy jutro w Medan. Teraz karta SIM. Jest tam przy drodze takie stoisko. Idę porozmawiać. Co się okazuje? Że to wszystko jest pic na wodę i fotomontaż. Kody aktywacyjne są lewe, pani wystukuje w telefon ciągi cyferek spisane ze swojego zeszytu, najpierw jeden secik, później drugi, restart telefonu, sprawdza, net nie działa, restart, kolejne numerki z zeszytu. Jest. Zanim wyjąłem swoją polską kartę SIM, zobaczyłem SMS z banku w Polsce, że zablokowali mi kartę debetową, z uwagi na bezpieczeństwo. No bo skąd mieli wiedzieć, że będę w Indonezji? Przecież się nie chwaliłem. Tego mi jeszcze brakowało. Spoceni, bo parno, zmęczeni, spragnieni kąpieli, z grubym na kilka centymetrów plikiem rupii i działającą po sumatrzańsku komórką stoimy i czekamy na taxi hotelowe. Mija godzina - nic. Pani stoi, ja chodzę tu i tam, nic. Pani mówi - dzwoń do hotelu, ciężko słychać, ja chodzę, inni patrzą na nas, pani robią zdjęcia, zaczepiają, ale grzecznie. Mało białych. Hotel mówi, ze kierowca już dawno czeka ale w punkcie informacyjnym, czyli wewnątrz budynku. Idę do środka, jest. Po co tam stał, zamiast w "pickup point" - nie wiem. Ale jest! Jedziemy do hotelu. 45 minut drogi samochodem. Tak, potwierdzam - dojazd taksówką na lotnisko lub z lotniska - to najbardziej niebezpieczny fragment całej podróży. Na drodze horror, jest ciemno, ludzie wciskają się na piątego, 3 pasy, 43 auta, 4 motorki, jeden na drugiego, a poboczem jadą pod prąd. Motorki bez świateł. Masakra. Nagle z głośników wydobywa się "Perfect" Eda. Jak się później okaże - cała Sumatra szaleje na punkcie tej piosenki. Charly kieruje, młody grzeczny i ułożony chłopak, mówi że nie oglądał nigdy tv, bo nie ma tv. Nie chce się wierzyć, ale to możliwe. Studiuje IT, wieczorami pracuje. Jedziemy przez przedmieścia, jest dramatycznie, jest biednie, gorzej niż w RPA. Obok luksusowe hotele. O północy padamy w hotelu, niby 4 gwiazdki, co daje około 2 europejskie. Mam internet, przez Skype resztkami sił dzwonię na infolinię banku, odblokowuję kartę, proszę o nieblokowanie, bo jeszcze będę wypłacał. Ciepły prysznic po 2 dniach i w końcu, wreszcie - błogi sen we wspaniałym łóżku. Co za podróż!

Zdjęcia z Singapuru.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga