zakręcona nazwa, ale mówi wszystko. Co roku, od 4 lat zimą jeździmy do Cieszyna. Bo tam fajnie jest. Nie zawsze jest pogoda na zimowe szwędanie. Rok temu postanowiliśmy, że następnym razem skupimy się na Czeskim Cieszynie. Ten następny raz był tydzień temu, w niedzielę. Zawsze staramy się urozmaicać nasze podróże, tym bardziej te mikro podróże, zza miedzę, aby tylko lepiej dłużej pełniej spędzić czas na odkrywaniu nowych miejsc. Zaczęliśmy od Wodzisławia - pierwszy raz w życiu w tym miejscu. Baszta rycerska, w środku parku. Bez GPS to byśmy tam nie trafili. Stoi tam, samotna, opuszczona, ale ładna. Otoczona drucianym płotem. Jadąc dalej weszliśmy do kościoła w Turzy Śląskiej. Pałac w Gorzycach nas nie zachwycił, wyszedłem na chwilę z auta, nawet aparatu nie włączyłem. Ciekawiej było już w Pałacu Rotszyldów w Chałupkach nad Odrą. Dookoła makiety innych pałaców, w środku jakieś przyjęcie. Nieuprzejma pani za ladą stwierdziła tylko, że sala jest zarezerwowana i zakończyła nagle rozmowę odbierając dzwoniący telefon. Pogoda była szarawa, sipał deszcz, co nie pomagało w odbiorze klimatu. Pojechaliśmy dalej na południe, w kierunku Archeoparku. Robiło się już ciemno, zatem postanowiliśmy zostawić to miejsce w poczekalni na następny rok i udaliśmy się do Czeskiego Cieszyna. Auto zostawiliśmy na duży parkingu obok Billi. Aparat na szyję, plecak i w drogę. Rozczarowanie czas zacząć. Masarykovy sady - pustka, nic ciekawego, ciężko mi było zrobić jakieś ujęcie. Później Hlavni Trida, główna droga z Polski. Wzdłuż sklepy prowadzone przez Azjatów, z wszystkim i niczym. Tylko Polacy na drodze z siatami wędrują do kraju głośno przeliczając co ile kosztuje. "Uwielbiam to". Obeszliśmy rynek, zaczął padać śnieg. Restauracja, chyba ta najlepsza w tej miejscowości, kaczka, żeberka... smakowało. Uwaga - warto płacić koronami, bo w złotówkach... racja, miałem nie przeliczać. Później czeska billa i mieliśmy dość. Polski Cieszyn! to jest to. Przypomina mi to różnicę między Bielskiem a Białą, gdzie w energia, architektura, życie - to wszystko wydaje się ładniejsze w tej pierwszej części. Na rynku w Cieszynie spostrzegłem mikro manifestację. Mnie wszystko ciekawi, podszedłem. Zapytałem - o co, po co... Dziewczyna jak katarynka wyterkotała, że nie zgadzają się z tym, co się dzieje w kraju. A co się dzieje? - pomyślałem szybko... Od RPA nie przeglądam newsów, TV nie mam, słucham jazzowych zagranicznych stacji radiowych. Jak pobieżnie tylko na większych portalach zobaczę jakąś wielką czcionkę, to wtedy przykuwana jest moja uwaga. A tak... po co mi to? No ale łatwo nie było. Starszy pan stojący z transparentem postanowił się mną zainteresować, wszak stałem z aparatem i teleobiektywm, zatem wyglądałem "poważniej". No i zaczął mnie wypytywać w stylu - "czy uważa pan, że nacjonalizm to demokracja?" - zaraz zaraz, myślę szybko
- "no nie!" odpowiadam szybko
- "no! to jest pan z nami" - mówi, ale nie zwalnia i pyta dalej używając słów, które dziś po tygodniu nie potrafię powtórzyć. Jednak w pół sekundy przeskanowałem swoją wiedzę z historii najnowszej i wiedzy o społeczeństwie ze szkoły podstawowej i technikum i odpowiedziałem z entuzjazmem twierdząco, co ku mojej radości spotkało się z odzewem:
- "no! to jest pan z nami!"
Uff...
- "a czy jest pan za wyjściem z UE?" - padło pytanie, zanim moje szare komórki odsapnęły po ostatnim quizie.
- "nie!" - niemal wykrzyczałem
- "no! to jest pan z nami!"
Uff... to ja już zrobię zdjęcia - odrzekłem i mogłem się oddalić. Takie to hece w tym Cieszynie. Czas na kawę! Idziemy do zamku. Tam telewizor, skoki... no tv! Idziemy do innego miejsca, "Kawa & Książka". Kawa słaba, książek sporo, ale jest, czego nie ma w wielu miejscach - klimat! i to jaki. Poza tym ul. Głęboka trzyma poziom, i tak ma być!
Tydzień był trudny, praca i jeszcze raz praca. Z radością wracam za kilka dni do składania komputera. Pod Lightrooma. Powrót do korzeni. Ostatni komputer składałem w okolicach 2004 i 2005 roku. Do dziś stoi pod biurkiem. Wiele się zmieniło od tamtych czasów, ale frajda i klimat pozostają. Ekscytacja ogromna. A propo śledzenia newsów, śledziłem, Nanga Parbat.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń