po Świętach należało gdzieś pójść, spalić to, co się ostało. Wczoraj wzięliśmy urlop i fru. Kolejna pozycja z zimowej listy tras. Śniegu nie ma w Bielsku, nie ma w Żywcu, bach... Rajcza i już biało. Nie mówiąc co dalej. Im bardziej na południe, tym bardziej zaśnieżone. Auto zaparkowaliśmy w Glince, ścieżką na północ do żółtego. Trasa ubita, przechodzona, przejechana. Żółty szlak - ponownie. Kilka osób w Bacówce. Klimat jest. Choć zupełnie inny niż na Rycerzowej. Jest ciszej i skromniej, ale tego szukam w górach. Herbata z cytryną, zawsze smakuje, niezależnie, od rodzaju herbaty. Później już granicą do Przełęczy. Co dalej ? Dalej lekko nie ma, przez moment były ślady skutera, ale co to daje ? Niewiele, ja cięższy, to się zapadam. Traci się siły. Po godz. 14 już chłodniej, słońce nisko, zawiewa wiatr. Oczywiście obowiązkowo termos z herbatą w plecaku. Sił mam coraz mniej. Pani wesoło wskakuje w moje ślady, a ja ledwo człapię. Na Solisku przerwa, muszę, bo padnę. Jest wąska przecinka i to nią schodzimy. Samo zejście bardzo przyjemne, choć bardzo strome.
Trasa zimą jest trudna, szczególnie ostatni odcinek od przełęczy. Na widoki nie ma co liczyć, taki teren, ale ja na zimowy treking przystało - naprawdę warto się przejść.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz