Sudety Wschodnie - dzień 3 - Kletno i Kopalnia Uranu, Kłodzka Góra

po długiej wycieczce i dobrze przespanej nocy jedziemy do Kletna i do kopalni uranu. Grotołazami nie jesteśmy, ale jak już mamy blisko do takiej ciekawostki, to grzech nie skorzystać. Jak się okazuje, jesteśmy sami na wycieczce, jest 9.30, Pan Przewodnik czeka na nas. Nie trzeba rezerwować. W kopalni tej zginęło zaraz po wojnie w ciągu kilku lat około 3500 górników, Polaków. Paradoksalnie, nie z promieniowania, ale przede wszystkim z pylicy. Nie było czegoś takiego, jak BHP. Po wybuchu należało odczekać godziny, aby był opadł, ale właściciele czekali raptem kilka chwil i kazali górnikom kopać. Jak dodam, że kopalnia należała do ZSRR, to wszystko staje się jasne. Wydobyto tylko 20 ton uranu, cały ten teren był wymazywany z map, kompletna konspiracja. Do dziś został się właśnie ten szyb w Kletnie, który możemy zwiedzać. Można robić zdjęcia, nie wolno filmować, cały tour trwa jakieś 40 minut. Szału nie ma, ale ciekawa rzecz wart odwiedzenia. Po kopalni jedziemy do domu, pakujemy się i wracamy do domu, ale ale - chcemy się przejść, więc mamy zamiar wejść na Górę Kłodzką, najwyższy szczyt Gór Bardzkich. Jedziemy baaardzo dziurawą drogą przez Złoty Stok. Samo wejście niebieskim, a później żółtym szlakiem zajęło na nieco ponad godzinę. Droga wiedzie przez las, nikogo nie ma, pusto, cicho. Szczyt zalesiony, ale zdobyty. Jeszcze 4 - mówimy do siebie, tak - 4 szczyty do Korony Gór Polski. Już zdaje się tu pisałem, nie jest to moim celem, ale z drugiej strony jak zostało nam tak niewiele, to czemu się nie skusić ? Na szczycie spotykamy miłego pana z psem, opowiada o okolicy, doradza schodzenie do parkingu trasą rowerową, bo ładne widoki, i ma rację. Piękne okolice ta Kotlina Kłodzka i sąsiedztwo. Ubzdurałem sobie, że wrócimy przez Ząbkowice Śląskie, przed nimi jest Kamieniec Ząbkowicki i ciekawy zamek. Oj ładnie. Cała trasa, od Kamieńca Ząbkowickiego praktycznie do autostrady A4 jest bardzo ładna i warto wybrać tę drogę, niż ruchliwą i niebezpieczną trasę Nysa - Kudowa. Taki to był weekend, będę go długo wspominał, bo wrażeń co nie miara, a dni wykorzystaliśmy niemal w pełni, co do minuty.