obolali, z opuchniętymi dłońmi spakowaliśmy się i ruszyliśmy na - wydawało się krótką - trasę z przełęczy Campolongo do Arabby - jakieś 400m w dół, później pod górę na przełęcz Porta Vescovo, a jak starczy czasu to i na Belweder. Upał. O tej porze roku jest nadal ciepło w północnych Włoszech. Dziś czułem się naprawdę dobrze, opuchlizna powoli schodziła, Pani gorzej, wolniej szła. Jest naprawdę stromo. Po 2h wspinaczki osiągamy przełęcz Porta Vescovo. Autobus miał odjeżdżać o 14 z Arabby. Jest 12 i jakieś 200m do podejścia na szczyt Belwederu. Jak nie zdążymy, będzie problem, autokar pojedzie bez nas, na piechotkę trzeba będzie cisnąć do hotelu. Ryzyk fizyk. Pani nie w formie, ręka boli, mówi mi - idź sam. Waham się, jestem już padnięty, kilka osób z naszej grupy poszło. Dobra, idę. Szlak się nie liczy, czas najważniejszy. Stromo. To był sprint, ale wszedłem. Co za widok! Marmolada na pierwszym planie, z tyłu Piz Boe. Naprawdę było warto. Na szczycie jest krzyż, chyba na wszystkich szczytach w Dolomitach tak jest. Zjadłem jabłko i gaz na dół. Zejście na przełaj jest niebezpieczne, góra sama w sobie jest goła, tylko trawa. Z Belwederu do Arabby zbiegałem 75 minut, byli szybsi, ale schodzenie nie jest moją mocną stroną. Olbrzymia satysfakcja ze zdobycia tego nie planowanego szczytu. Później do hotelu, prysznic i 16h do domu. Świetny wypad, wspaniałe góry, idealna pogoda, przygody też były - czego chcieć więcej ?
Drugi z prawej to Belvedere
Przełęcz Porta Vescovo
Przełęcz Porta Vescovo
Marmolada z przełęczy Porta Vescovo
Marmolada z przełęczy Porta Vescovo
Wejście na Belvedere
Marmolada z Belvedere
Belvedere i widoki ze Szczytu
Arabba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz