Sibenik - myślałem, że będzie nudno, a to miasto pozytywnie mnie zaskoczyło, małe, ale piękne. Jak zwykle katedra (św. Jakuba z piękną chrzcielnicą) i uliczki. Zapamiętam to miasto z jeszcze jednego powodu - kupiłem wranglery, po cenie, która w Polsce jest nierealna do osiągnięcia :).
Docieramy do hotelu o 17.20, szybka decyzja - "Trogir by night" is tonight. Odświeżamy się i lecimy. Jest ciemnawo, ale idziemy. 1km w okolicach plaży, później przez wieś, ulicami. Mamy już z 20km w nogach po całym dniu chodzenia, ale kto myśli w takiej chwili o zmęczeniu ? Przedmieścia Trogiru wyglądają jak arabska wieś - brud i nieład. Zbliżamy się do centrum, idziemy na dworzec autobusowy, gdzie o dziwo wszyscy mówią po angielsku, bus jest za 1h, musimy zdążyć na obiadokolację. Wchodzimy do miasta. Bajka. To trzeba przeżyć. Ten zapach, ten klimat. Chcę się być, nawet dym papierosów zmieszany z tutejszym powietrzem i aromatem kawy jest wspaniały. Żona chce robić zdjęcia, pstrykamy. Każda kafejka pachnie tu inaczej. Jest niesamowicie. Chcemy być o 20 w hotelu, idziemy więc do znanej nam piekarni, kupujemy coś do zjedzenia i chodzimy. Chciałoby się usiąść na kawę, ale nie mamy czasu. Kilka dodatkowych ujęć i powrót. Decydujemy się iść pieszo. Kolejne 2km nie robią nam różnicy. Idąc do hotelu, mijamy typową restaurację chorwacką, dwóch mężczyzn pije kawę, gra w karty. Tak tu się spędza czas.
Trogir by night - moje ulubione zdjęcie z tego urlopu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz