9.40 - docieramy do granicy bośniacko-chorwackiej. Autokar przed nami jest gruntownie kontrolowany, nas czeka to samo. 40 min. czekania, kontrola bagażu, w końcu jedziemy. W Bośni jest czterech prezydentów - ONZ, serbski, bośniacki i chorwacki. Biedę widać zaraz po przekroczeniu granicy. Przed 11 docieramy do Medjugorie.
Kościół bardzo skromny, co godzinę msza w inny języku, my jesteśmy na części włoskiej mszy. Pełne skupienie i kontemplacja. Poszliśmy później do figury Jezusa, z kolana którego tryska woda, co zostało uznane za cud. Widzę to na własne oczy. Miejsce niezwykłe dla osoby wierzącej, mimo że kościół nie uznał tego kościoła za sanktuarium, z tego powodu, że objawienia nadal trwają. Czuć niezwykłą atmosferę w ten deszczowy dzień. 1h to stanowczo za mało dla mnie. Medjugorie podczas wojny nie zostało zniszczone, prawdopodobnie pilot, który miał zaatakować to miasteczko wleciał w chmurę i miał złą widoczność. Odjeżdżamy w głąb Bośni, z głośników Leonard Cohen, co dobrze wpisuje się w płaczącą Bośnię. Mijamy budynki, pełno w nich dziur po strzałach, tak jakby wojna zakończyła się kilka dni temu. Wreszcie Mostar. To miasto jest smutne, wystarczy zrobić kilka kroków, to po prostu czuć. Tu przechodził główny front wojny. Miasto otoczone górami, było celem nie tylko snajperów. Znalazłem taki clip o Mostarze.
Nie można się tu cieszyć, wszędzie ślady kul. Piorunujące wrażenie. Idziemy główną ulicą starego miasta, cyganie żebrzą i zaczepiają przechodniów. Docieramy do mostu na rzece Neretwa, która uchodzi za najczystszą rzekę w Europie. Wrażenie ogromne, dobrze, że tak mało turystów. Dalej idziemy do meczetu. Czas wolny spędzamy krzątając się w okolicach mostu, wchodzimy do restauracji, gdzie zjadam Ćevapčići - świetne. Po posiłku idziemy w stronę nowszej części miasta, jest tu coś takiego, że chciałoby się chodzić i oglądać. Miasto, gdzie tragedia i wspomnienie wojny ściera się z nowoczesnym i bogatym światem.
Wracamy, ale chciałbym tu wrócić, nie na wczasy, ale na poznanie tego miejsca, po prostu poszwędać się i poczuć to miasto. Wracamy w okolicy Trigoru, dziś nie mamy siły, ale "Trigor by night" się zbliża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz