Będziemy zwiedzać park narodowy, śniadanie jemy w busie, poranna szybka toaleta. Ruszamy w park, ekipa z wycieczki jeszcze taka obca i dziwna. Widoki niesamowite od samego początku, woda czysta, my wspominamy Morskie Oko i dziwimy się, co Ci ludzie widzą w Zakopanym i tym jeziorze. To, co tu widzę, bije to na głowę pod względem walorów przyrodniczych i organizacyjnych. W tym parku rozpoczęła się wojna bałkańska 31.03.1991 roku przez zajęcie przez Serbów dyrekcji tego parku. Wędrujemy drewnianymi kładkami wśród jezior, wsiadamy do łódki i płyniemy przez największe jezioro Kozjak. Jesień w pełni, dookoła żółto-czerwono.
Wmieszaliśmy się w wycieczkę Azjatów, których jest tu sporo (a gdzie ich nie ma ?). Ten obszar obszar to zielone płuca Chorwacji. Po 4 godzinach wrażeń wsiadamy do autokaru i jedziemy w kierunku Trogiru, gdzie mamy hotel.
Dookoła góry i lasy liściaste, przypominają mi Bieszczady. Czemu zawsze wracam myślami do Bieszczad ? Widzę puste domy. To serbskie budynki. Serbowie mogą do nich wrócić w każdej chwili. W przydrożnej wiosce degustacja lokalnego alkoholu, serów i miodu. Po niej w autokarze jest wesoło. Przed Zadarem pierwszy rzut oka na wodę między miejscowościami Maslenica i Posedarje
16.30 - hotel klasy turystycznej w Seget Donji obok Trogiru. Hotel swoje lata świetności ma za sobą, ale można przeżyć. Widok z okna ładny. Odświeżamy się i idziemy obadać teren. Plaża kamienista, ciepło. Lekki wiatr, ale powietrze zupełnie inne niż w Polsce. Dostrzegam wieżę kościoła, idziemy tam. Po drodze pytam lokalnych o drogę. Kościół zamknięty, ale warto było się przejść. Kolacja i odpoczynek, jutro kolejny dzień podróży. Ciągnie mnie do portu, ale pani z recepcji mówi, że nic tam ciekawego nie ma - jeszcze bardziej mniej tam ciągnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz