coraz ciekawsze mam te tytuły. W skrócie - Lublinieckie Lasy Dwa. Na niedzielę zapowiadali deszcze, więc szybkie przeplanowanie i jedziemy w sobotę. Nie ukrywam, bardzo czekałem na ten wyjazd, raczej powrót w ten rejon przez cały tydzień. No i jesteśmy. Wystarczy wysiąść z auta na parkingu... wiosnę czuć, ptaki słychać, powietrze inne... Jest cudnie! Maszerujemy wolnym tempem, mój power bank po tygodniu pracy oceniam na 50%, czyli czuję zmęczenie. Osada Żyłka, letniskowa, spokojna, ładna. Na Mała Panwią - chyba tak się odmawia. Słońce grzeje! Ładny las, nie czuć, że gdzieniegdzie jest gospodarczy. Hitem dnia są drzewa - pomniki przyrody, od których czerpię niesamowitą energię, tuż na skraju wioski Potępa. Co za miejsce! mógłbym od razu tu zamieszkać i żyć leśnym życiem. Świetne miejsce. Kilka chwil później odpoczywamy na leśnym mchu, nawet próbuję się zdrzemnąć. Spotykamy leśników, pytam jednego z nich - dlaczego na dużej połaci ściętych drzew zostają jedno, może dwa, gdzieś tak przypadkowo. Czułem, że dla ptaków, myślałem, że dla drapieżników, aby mogli polować. Okazuje się, że to dla dzięciołów, aby zachować ich gniazda. Miły człowiek grzecznie wytłumaczył leśnemu laikowi, czyli mnie. Piegża, ładny staw, pusty dookoła. Cudowny regenerujący spacer w słonecznej pogodzie. W tym roku mamy zaplanowany przejazd z Wrocławia do Gliwic, a może Tarnowskich Gór rowerem, już się cieszę na tę okoliczność, że znowu tu zawitam. Mam tutaj jak z Kaczawą, jak raz pojadę, to wsiąkam i chcę wracać. Jak widać po blogu, nie tylko z Kaczawą. Zakupy robimy w Dino w drodze do Toszka, sielska miła atmosfera w sklepie. Obiad wiadomo w Toszku. Co za fajny dzień!
Czytam "Katedra w Barcelonie", poruszająca książka, dobrze się czyta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz