Przyjechaliśmy do Aquila Game Reserve kilka minut przed 12. Czuć komercją na kilometr. Trochę Safari już przerobiliśmy i wiemy jak to jest w dużo większych i naturalnych miejscach. Ale nie wybrzydzam. Na początek welcome drink, lunch, a później hop do auta.
Powodzenie Game drive w dużej mierze zależy od kierowcy. Tutaj mam wrażenie wiele elementów jest stałych, wiemy gdzie są hipopotamy, gdzie spotkamy słonie i gdzie są lwy, bo są w oddzielnym miejscu. No ale to private game, nie park narodowy. Kierowca stanowczo za dużo gada zamiast szukać zwierzyny. Byliśmy, widzieliśmy, zdaje się w pobliżu Kapsztadu nic lepszego nie znajdziemy. Za Knysna w stronę Port Elizabeth też są private Game i słyszałem, że są bardzo ciekawe.
Jedziemy do Worcester, miasteczka, które znamy, ale chcemy być bliżej Kapsztadu. Z okna samochodu widzę Platō Coffee, znamy z George. Zamawiamy white mocha i jest genialna. Później ostatni stek i krewetki na tym pobycie i wracamy do naszego lokum. Jutro powrót do Kapsztadu, jak ten czas leci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz