Czas na transfer. Jedziemy półtorej godziny w okolice Augustowa, tam spędzimy tydzień. Akurat w okolicy jest odpust. Zielone Świątki. Święto bardzo czczone w tych rejonach. Mnóstwo aut i - uwaga - policja kieruje ruchem. Coś takiego. Z miejsca skąd pochodzę jest to niemożliwe. Jakiś porządkowy każe nam jechać przez las. Docieramy do wioski, dzwonię do właścicielki. Wita mnie nieuprzejmym spojrzeniem, a później jest tylko lepiej!
- na ile pan dni przyjechał. Tydzień. Tak długo? Co to za pytanie???
- Ile Was jest. A jaki pokój? A to mi pani odpowie - staram się być uprzejmy. Co za kobieta, takiej jędzy dawno nie widziałem. Witaj w Polsce. Hitem jest rozmowa o śniadaniu.
- o której chcecie mieć?
- między 7 a 8.
- Nie. Po ósmej będzie - odpowiada. Co za klimat???
jakoś dogadaliśmy się. Posiedzieliśmy dwie godziny w pokoju, wypadało się. Wsiadamy na rowery i jedziemy w puszczę. Druga wycieczka dziś. Puszcza Augustowska. Mmmm poezja. Widać to od razu po wjechaniu do lasu. Dziki piękny las. Nie ma co prawda wysokich drzew, jak w Białowieży, niemniej jest pięknie. Tak sobie kręcimy, aż po ponad 90 minutach dostrzegam jak daleko jesteśmy od domu. Minęliśmy rezerwaty Stara Ruda i Kuriańskie Bagno. Po chwili zagrzmiało. Pani pada z sił, ja niewiele lepiej. Kręcimy na oparach sil. Przypomina mi się, że mam energetyczne batony w plecaku. Zjadamy je, Pani odzyskiem siły. Ostatkiem sił dojeżdżamy do domu. Dziś 70km. Co za dzień. O 21 rozpętała się burza, ogromna. Po grzmocie chałupa się zatrząsła. PGA Championship - 4 dołki ostatniej grupy i majaczę tak, że trzeba iść spać.































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz