wtorek, 11 lutego 2020

Rwanda/Uganda - dzień 16 - 23.11 - Queen Elizabeth z innej strony

W zasadzie wydarzyły się 3 rzeczy:
• Game drive po północno-wschodniej części Queen Elizabeth
• Wioska rybacka Kisenyi
• Kyambura Gorge walk
O pierwszym punkcie zasadniczo nie ma co pisać. Zawiedziony jestem safari w tym parku. Fakt, nasz kierowca i przewodnik był beznadziejny, musiałem mu mówić, aby wolniej jeździł po parku, bo nie da się przy prędkości 30km/h czegoś wytropić poza słoniem, którego widać na kilometr. W pewnym momencie dostrzegłem coś w trawie, dwa ciemne przecinki. Nagle… one się przemieściły. To kot! Wołam do kierowcy, by się zatrzymał. Zwierze się przemieszcza. Zrobiłem tylko jedno zdjęcie i włączyłem filmowanie. Kot szedł ku nam w wysokiej trawie, po czym zniknął. To był kot. Szkoda, że nie widzieliśmy go bliżej i dokładniej. To nie zoo. Tym samym uznaliśmy, że wielką piątkę mamy zobaczoną. Poza tym momentem nic godnego uwagi na safari się nie pojawiło. Zawiedziony jestem i myślę sobie, że safari, nie park, są przereklamowane. Oczywiście gwarancji nikt nie da, ale na ponad 200km przejechanych widzieliśmy stosunkowo bardzo mało zwierzyny, a pogoda była wyśmienita - pochmurno, umiarkowanie ciepło i deszcz.

Docieramy do rybackiej wioski Kisenyi, chcemy poobserwować życie lokalnej społeczności, która żyje z rybołówstwa. Wcześniej podjeżdżamy do małego parkingu, gdzie zna kupić różne pamiątki, w moim rozumieniu - nic nie przydatną tandetę. Wyrób lokalny? Może niektóre towary, ale śmieszy metka na kolorowych ręcznikach, która mówi, że są zrobione w Nigerii. Jedziemy dalej, do wioski. Biedne zabudowania, bród, po nagu biegające dzieci proszące o pieniądze lub cukierki. Podobny widok jak we wiosce Ntoroko. Dojeżdżamy do brzegu. Odskoczyła mnie gromada dzieci, usilnie macają mój aparat chcąc zobaczyć co się wydarzy, jak dotkną jakiś przycisk. Idziemy w stronę Łodzi. Jeden z młodych rybaków woła:
- Give me money - co mi się nie spodobało
- Za co? - odpowiadam
- Do życia
- Nie jestem ATM. Kocham pieniądze tak samo, jak ty - odpowiadam życząc miłego dnia.
Problem dawania pieniędzy, czy innych rzeczy może wzbudzać mieszane opinie, szczególnie wśród Europejczyków. Ja podążam za radami, których udzielono mi w RPA, Rwandzie i tu, w Ugandzie. Żadnego dawania pieniędzy lub słodyczy. Dasz jednemu, a co z resztą? Jest ważniejszy aspekt, dawanie za nic uczy nieróbstwa i lenistwa. Bo po co iść do pracy czy szkoły, jak wystarczy wyciągnąć rękę i się ma. Pozostali mieszkańcy są niezwykle mili. Pozują do zdjęć, pokazują swoje rybackie trofea. Na koniec obchodu idziemy do lokalnego sklepiku z pamiątkami, którego właścicielka podeszła do naszego auta po naszym przyjeździe i niezwykle skromnym i cichym głosem zaprosiła nas do siebie.

Tak, to by było tytułem wstępu. Dzień zaczął się właśnie teraz. Kot? a może gepard? Wielkie mi tam. Jedziemy do punktu informacyjnego UWA, kupujemy wejście na Kyambura Gorge, znany także jako Chimanse Tracking. Tak się złożyło, że w chatce obok jest restauracja. Może to za mocne słowo, ale powiedzmy, że dają jeść. Siedzi kilka osób, pytam o menu.
- Nie ma, ale ja Ci powiem co mamy - odpowiada młoda dziewczyna, która robi najwyraźniej za kelnerkę.
- Jest koza, ryż, fasola, matoke - odpowiada. Biorę.
Jedzenie przychodzi błyskawicznie. Koza pachnie kozą, niczym wieprzowina - świnią, na Tasmanii kilka lat temu. Próbuję. Matoke, czyli papka z zielonych bananów jest mdłe. Ale polana fasolą… rewelacja. Zjadamy ten lokalny lunch i jedziemy do Fig Tree…?? Sprawdzić. Punktu startowego trasy Kyambura Gorge. Z głównej drogi trzeba skręcić i wąską szutrową drogą przejechać jakieś 2 km. Po obu stronach dróżki wysoka trawa. Naprzeciw nam jadą 3 samochody, za nami jeden. Kto komu ustąpi? Nasz driver słabo sobie radzi. Wjechał w trawę, tamci przejechali, a my nie możemy wyjechać. Przychodzi koleś z auta za nami, coś tam pogadali, siada za kierownicą. Wdepnął gaz jak na chłopa przystało… auto ruszyło z kopyta. Dojechaliśmy do punktu startowego. Jest 13.15, za 15 minut ma zacząć się odprawa, a o 14 - walk. Wychodzę z auta… kątem oka już widzę… to, co widziałem w internecie, ale nie było napisane skąd to ujęcie. Ta szczelina w ziemi, ten wąwóz. Nieziemski widok. Powala.

Pada deszcz, momentami ulewnie. Jesteśmy sami spośród turystów. Przewodnik i parę osób obsługi krząta się po okolicy. Chcemy już iść! Pani za ladą informuje, że najpierw musimy zjechać autem.
- Po co? Dziwię się. Nie lepiej zejść? - pytam
- Będziesz szedł. Ale najpierw trzeba zjechać. Podążasz za planem… - dała mi wykład jak jakiemuś juniorowi. Ponadto każe czekać, pokazując na niebo, że pada. Czekamy.

Nagle pojawia się auto, Land Cruiser, za kierownicą czarnoskóra kobieta, wychodzi dwóch białych. Małżeństwo z Holandii. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że bez nich nasze przejście by w ogóle się nie odbyło, albo byłoby z nami krucho… Szybko nawiązujemy ze sobą kontakt, w końcu jesteśmy jednymi białymi na tym terenie. Wciąż czekamy na koniec deszczu. Przewodnikiem będzie dziś Bernard, który co chwila opróżnia swoje kalosze. Poganiam go nieco, a ten odpowiada: jak chcecie iść, to Wasza sprawa, ale pada i nie możecie kierować do góry obiektywów, bo deszcze zaleje Wam obiektywy. Hm… dziwny ten gość. Po chwili dodaje:Ponieważ pada, ma sens, by zjechał tylko jeden samochód, droga nie będzie tak uszkodzona. No i oto chodzi! Są dwa auta, nasz busik i Land Cruiser z normalnym kierowcą. Ktoś zasugerował, by to była właśnie toyota, Holendrzy się zgodzili, zatem jedziemy ich autem. Kocham ten samochód, jest jak amfibia. Mimo deszczu i głębokich kałuż pokonuje je bez problemu, a kobieta, która nim kieruje nie okazuje żadnego stresu. Docieramy do początku walku. Schodzimy stromą śliską i wąską ścieżką. Bernard uprzedził nas, że musimy trzymać się blisko siebie i mówić, jak ktoś chce zrobić zdjęcie. Schodząc na dno wąwozu czuję się jakbym wchodził do innego nieznanego świata. Mimo piękna Nowej Zelandii i dzikości Sumatry i wszystkich innych miejsc, które do tej pory udało mi się zobaczyć, dno wąwozu Kyambura jest inne. Rzeka przybiera na sile zalewając wąską ścieżkę. Wchodzimy na most, wypatrujemy małpy, gdy w rzece słychać hipopotamy. Nie jest to dla nich wymarzony moment, gdy całe zanurzone są w wodzie. Lubią, jak cześć ciała się wynurza z wody. Ale co zrobić, jak ulewnie pada. Idziemy dalej w głąb lasu. Mam teleobiektyw, a zmiana obiektywu tu w tych warunkach nie ma sensu. Prastare drzewa fotografuję telefonem. Lepsze to, niż nic. W pewnym momencie Bernard dostrzega słonia w drzewach. W jednej ręce trzyma strzelbę, drugą pokazuje jak iść i dokąd, by mieć dobry widok na zwierze. Słonie są kilka metrów od nas. Po cichu tłumaczy, że jak mają drogę ucieczki, nie zaatakują nas. Poza tym jesteśmy grupą i boją się nas. Słonie połykają małe drzewa w kilku kęsach. Dostrzegły nas i po chwili uciekły w las. Idąc wzdłuż rzeki widzimy hipopotama. Znowu - oko w oko. Kilka metrów od nas. To zwierze zabija najwięcej ludzi. Jeden się wynurza, za nim dwa pozostałe. Niezwykle doznania. Tam na dole, podczas gdy reszta świata u góry. Niestety wody przybywa. Dalsza droga jest nie do przejścia, wszystko zalane. Cofając się woda sięga w niektórych miejscach po kolana. Powoli ewakuujemy się. W pewnym momencie Bernard dostrzega kolejnego słonia i pozwala się zbliżyć do niego jeszcze bliżej, niż poprzednio. Pstrykam zdjęcia, po czym zaczynam nagrywać film. Widzę, jak olbrzymie cielsko przechodzi obok mnie oddalone o kilka metrów. Nagle się zatrzymuje, odwraca w moją stronę… zamarłem. Stoi, patrzy, macha trąbą tak, jakby wyłapywało zapach. Nagle, dosłownie nagle, w przeciągu 2 sekund odwraca się ode mnie robi krok do przodu i ryczy w moją stronę. Zamarłem. Nie wiem, czy kiedykolwiek tak się bałem. Słyszałem tylko głos przewodnika - rób zdjęcia, rób zdjęcia! Może wtedy, jak spotkaliśmy w Beskidzie niedźwiedzia. Bernard widząc co się dzieje, przygotował strzelbę do strzału. Jednak nie musiał jej użyć, słoń wycofał się.

To wszystko działo się w kilka sekund, jednak wrażenia pozostają na zawsze. Cudowne miejsce na ziemi. Wychodząc z wąwozu Bernard powiedział, że słoń rycząc mówi nam, że za blisko podeszliśmy i idzie po inne słonie, by mu pomogły.

Na górze wąwozu czeka Land Cruiser. Wody w wąskiej ścieżce jest jeszcze więcej. W pewnym momencie zaczęliśmy patrzeć, czy po przejechaniu kałuży woda nie wlała się przez drzwi. Pojawia się pytanie, za co ja płacę 100USD, jak nawet drogi szutrowej tu nie ma z prawdziwego znaczenia. Tak dzięki Holendrom dojechaliśmy na punkt startowy trasy i z niego się wydostaliśmy. Z naszym kierowcą i naszym busikiem, mimo 4WD - utknęlibyśmy tam. A to, przy chodzących słoniach i godzinie 17-tej nie wróżyłoby nic dobrego.

Na koniec jeszcze smutny akcent - docieramy do samochodu, żegnamy się z Holendrami dziękując im za pomoc. Odstawiam ich kije, bo wzięli drewniane z chatki. Czarnoskóra opiekunka tego miejsca woła:
- what are you doing with that? - wskazując na kije.
- small money for that! Prosząc o zapłatę za użycie drewnianych kijów.

To był ten dzień, wybitny, z przygodami, który pokazał nam maluteńki skrawek niesamowitej Ugandy. Wreszcie!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety

Adršpach (1) Albania (39) Alpy (9) Alpy. UFO (1) Australia (82) Austria (18) B&W Photo (132) Babia Góra (4) Bałtyk (1) Barcelona (22) Beskid Makowski (1) Beskid Mały (5) Beskid Niski (29) Beskid Sądecki (3) Beskid Śląski (16) Beskid Śląsko-Morawski (17) Beskid Wyspowy (4) Beskid Żywiecki (97) Będzin (1) Białoruś (4) Biebrza (10) Bielsko Biała (21) Bieszczady (28) Bory Stobrawskie (3) Bory Tucholskie (7) Boże Narodzenie (13) Bratysława (1) Broumowskie Ściany (2) Bryan Adams (3) Brzeźno (2) Bytom (1) Chorwacja (8) Chorzów (3) Chudów (1) Cieszyn (11) Czechy (60) Częstochowa (5) Dolina Baryczy (7) Dolinki Krakowskie (1) Dolomity (11) dżungla (10) fotografia (5) Francja (13) Gdańsk (7) Gdynia (1) Gliwice (7) Goczałkowice (4) golf (2) Gorce (1) Góra Św. Anny (6) Góry Bardzkie (3) Góry Bialskie (4) Góry Bystrzyckie (8) Góry Choczańskie (4) Góry Izerskie (29) Góry Kaczawskie (3) Góry Kamienne (1) Góry Ołowiane (1) Góry Orlickie (2) Góry Sanocko-Turczańskie (1) Góry Słonne (4) Góry Sowie (9) Góry Stołowe (6) Góry Sudawskie (1) Góry Świętokrzyskie (2) Góry Wałbrzyskie (1) Góry Wsetyńskie (1) Góry Złote (9) GR 20 (10) Hiszpania (22) Holandia (1) Indonezja (36) Istebna (2) Jeseniki (11) Jura Krakowsko-częstochowska (9) kajaki (5) Karkonosze (3) Katowice (14) kawa (1) Kędzierzyn Koźle (1) Klimkówka (1) Kłodzko (1) Kobiór (4) Korona Gór Polski (1) koronawirus (10) Korsyka (13) Kraków (12) Kruger (3) Kudowa Zdrój (1) Kuraszki (3) Lądek Zdrój (3) Leśne portrety (2) Liswarta (3) Litwa (1) Lubiąż (1) Lublin (1) Luciańska Fatra (5) Łańcut (1) Łężczok (1) Łódzkie (7) Magura Spiska (2) makro (40) Mała Fatra (17) Mała Panew (1) Małe Karpaty (2) Masyw Śnieżnika (7) Mikołów (2) Morawy (17) Moszna (1) namiot (3) Narew (1) nba (1) Niemcy (4) Nikiszowiec (4) Nowa Zelandia (108) Nysa (1) Odra (1) Ojców (1) Opolskie (17) Osówka (1) Ostrawa (3) OverlandTrack (8) Paczków (1) Pasmo Jałowieckie (2) Pazurek (1) Piłka Nożna (1) Podlasie (47) podróże (6) Pogórze Izerskie (4) Pogórze Kaczawskie (72) Pogórze Przemyskie (1) pokora (1) Praga (20) Promnice (1) Przedgórze Sudeckie (3) Przemyśl (1) Pszczyna (11) Pustynie (1) Puszcza Augustowska (9) Puszcza Białowieska (14) Puszcza Kampinoska (1) Puszcza Knyszyńska (9) Puszcza Niepołomicka (2) Puszcza Solska (1) Puszcze Polski (27) Racibórz (2) rower (152) Roztocze (6) różne (164) RPA (68) Ruda Śląska (2) Rudawy Janowickie (5) Rudy Raciborskie (34) Rwanda (18) Rybna (1) Rybnik (3) Rzeszów (2) safari (2) Singapur (3) Słowacja (55) Słowacki Raj (2) Sopot (2) street (122) Strzelce Opolskie (1) Suazi (4) Sudety (23) Sudety Wschodnie (11) Sumatra (35) Suwalszczyzna (2) Szałsza (1) Szklarska Poręba (1) Szlak Orlich Gniazd (2) Śląsk (36) Świętokrzyskie (7) Tarnowice (1) Tarnowskie Góry (4) Tasmania (81) Tatry (38) Tatry Bielskie (1) Tatry Niżne (12) Tatry Zachodnie (25) Toruń (1) Toszek (4) Trójka (1) Turcja (2) Tychy (1) Uganda (32) Ukraina (7) USA (29) Ustroń (1) Warszawa (8) Wenecja Opolska (3) Wiedeń (1) Wielka Fatra (21) Wielkopolska (1) Wigry (2) Włochy (13) Włocławek (2) Wrocław (5) WTR (4) wwe (4) WWE Smackdown World Tour 2011 (4) Zabrze (3) Ząbkowice Śląskie (1) Zborowskie (2) Złote Hory (1) Złoty Stok (1) zmiana (4) Żelazny Szlak Rowerowy (1) Żywiec (2)

Archiwum bloga