kilka tygodni temu zasygnalizowałem, teraz przychodzi moment na konkrety. Czemu Sumatra właśnie? Bo tam nikt nie zagląda. Nasza mantra. A tak konkretniej - z dala od szerokiego nurtu turystycznego, z boku Bali i Borneo jawi się (obok Jawy) niesamowita wyspa, która żyje własnym życiem, z dziką dżunglą i górami. Sumatra. Znałem ją niemal od zawsze. Tak jak od zawsze byłem "akwarystą" i znałem brzanki sumatrzańskie, miałem jedną i zagryzła mi inne, od tamtego czasu nie kupowałem. Ale marzę ją zobaczyć w naturalnym środowisku. Nie bez znaczenia jest fakt, że nie potrzeba tam wiz, jest tanio jak na polską kieszeń no i dziko. Dżungla nas pociąga. nigdy nie byliśmy. Las deszczowy - owszem, jest cudowny. Ale dżungla? Oj tak, poproszę!
Z biletem lotniczym też było ciekawie, upatrzyłem dobre połączenie - Warszawa - Katar - Singapur - Sumatra (Medan). Z długim postojem w Katarze, tak długim, że da radę obskoczyć miasto (Qatar Street Photo Seszyn), wypić kawę i wrócić na lotnisko. No, ale guzdrałem się i nie wyszło, połączenie przestało istnieć na siatce połączeń. Lecimy z Warszawy do Londynu (o nie! miało tego już nie być), później A380 (to przeważyło!) do Singapuru, tam kilkanaście godzin przerwy (celowe! bez wiz na Singapur Street Photo Seszyn) i później już do Medan na Sumatrze. 4 wyprawy do dżungli - zaczynamy od nocnego walku.
Skąd brać wiedzę, czerpać inspirację? No właśnie, tu zaczynają się schody. Mało turystów, mało informacji. Podszedłem klasycznie, więc google i typowe zapytania:
- "what to do in... "
- "hidden gems..." - moje ulubione
- wyszukiwarka na Twiterze
- noclegi na google maps, strony WWW tych "accomodation" oferują sporo pomysłów
i tak na "sumatrzańskich wieczorach" mozolnie powstawał plan, co zrobić, jak przeżyć, co zobaczyć, gdzie pójść. Na Sumatrze nie ma organizacji turystycznych, nie ma PTTK czy czegoś podobnego. Partyzantka totalna. Po raz pierwszy nie wypożyczamy samochodu - drogi są w karkołomnym stanie, taksówki wydają się względnie tanie, a ponieważ połowę czasu tam spędzimy w dżungli, nie ma sensu płacić za samochód, by stał. Jak podróże taksówkami mają się do azjatyckiego, a szczególnie indonezyjskie wyluzowanego stylu bycia? nie mam pojęcia, oby przyjechały i zajechały na czas. Jak zwykle plan nasz jest w miarę precyzyjny, co kiedy i gdzie jedziemy. Nie ma za bardzo opcji na plan B, bo za wiele poza dżunglą tam ciekawego nie ma. Jasne, zakładam 2 lub 3 dni chodzenia po wioskach i szukania okazji na zdjęcie roku (indo-photo-seszyn), niemniej liczę, że główny punkt programu, to będzie dżungla i w szczególności 6-dniowa ekspedycja na górę Kemiri.
Wiele rzeczy dograłem przez mail i What`s App. Responsywność tamtejszych "biznesmenów" jest naprawdę imponująca, odpowiedź niemal zawsze przychodziła po paru godzinach, porównując to do RPA - to niebo a ziemia, tam nocleg w jednej chacie ustalałem miesiącami.
Czy się boimy? Nie. Zdrowy rozsądek, głowa na karku i będzie dobrze. Szczepienia? Tak, żółtaczka A i B, nie byliśmy na to szczepieni, a to przyda się i w Polsce. Nic poza tym.
Wyjeżdżamy zostawiając wiele trosk i zmartwień tu, w Polsce, z nadzieją, że wszystko się ułoży. Zamykamy potwornie ciężkie i tragiczne 2 ostatnie miesiące z wolna wychodząc na prostą. Zamykamy trudne lato, które także wywarło wpływ na nasze wypady weekendowe. Tylko raz byliśmy w Tatrach, pogoda też nie ułatwiała, zmęczenie - także. Jedyne, co mnie teraz martwi, to zdrowie mojej Pani. Ale aby była tęcza, najpierw musi być burza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz