- Nie, dla mnie jest taniej przyjechać do Europy, niż jechać do Amazonii. - odpowiada
- Czemu ? - pytam zaciekawiony
- Za drogie bilety i mało połączeń lotniczych.
Aha. Ciekawe. Uciekamy z Parku Guell. Mam dość, chcę ciszy i spokoju. Idziemy na południe. Trzeba coś zjeść, przebrać się i na mecz. Zwiedzamy Gracię. Tak się składa, że mamy przy sobie przewodnik Lonely Planet, więc idziemy wg opisanej trasy poznając tę dzielnicę. Rewelacja. Must see w Barcelonie. Ludzie tu są bardzo mili. Tego dnia 3 osoby same od siebie widząc nas gapiących się w mapę, podeszło, zapytało "what`s up" i wytłumaczyło jak iść. Niemożliwe, a jednak. Hiszpańska uprzejmość. Znajdujemy knajpkę "yes-ter-day". Wybieramy "menu del dia", czyli menu dnia. Około 12 EUR, w tym 2 dania, napój lub kawa i ciastko. Pycha.
Po udanym obiedzie - pokój. Przebranie. Oj ciepło trzeba się ubrać. Wychodzimy z pokoju - jest 5 godzin przed meczem. Wysiadamy z metra, idziemy, nie ma znaków. Dochodzimy do skrzyżowania, rozmawiamy ze sobą po polsku, mówię "hmm, gdzieś tu musi być stadion, zaraz się kogoś zapytamy.". Widząc starszą panią, mówię do żony "te stare baby pewnie nie wiedzą gdzie stadion, zaraz kogoś poszukam", po czym ta miła starsza czarnoskóra pani niczym natchniona odwraca się do nas widząc nas zakłopotanych i pyta "Barca ?" pokazując palcem drogę. "Gracias". Ech... mili Hiszpanie.
Docieramy pod stadion, słychać polskie głosy. Strasznie tego nie lubię będą za granicą. Pamiętam w Nowej Zelandii w Queenstown słyszałem Polaków w kantorze wymiany walut, jak głośno przeliczali waluty i zastanawiali się, czy się opłaca, To jest typowe. Ilekroć słyszę polski głos, ten głos coś liczy albo mówi z reguły to samo "jak tu drogo" albo "w Polsce jest taniej". Łazimy, czekamy. W końcu idziemy się zagrzać o oficjalnego sklepu Barcelony. Dwupoziomowy sklep. Ładny. W końcu namówiłem Panią, żeby coś sobie wybrała. Chciała koszulkę z nadrukiem, jednak wybrała kubek :) 1,5h przed meczem autokarem wjeżdża zespół Barcelony. Zaraz po tym wpuszczają na stadion. Zimno, wieje. Skład rezerwowy, ale w trakcie meczu wchodzi Messi, wrzawa, po czym doznaje kontuzji i wywożą go z boiska. Ale przeżycie wspaniałe, mimo że 0-0. Trudno. Ale byłem na Lidze Mistrzów, stałem, jak grali hymn tych rozgrywek. Było świetnie. Co zmarzliśmy to nasze. Ale żeby obejrzeć Messiego - warto. Zdjęcia z meczu.
Carrer de l`Argentera
Park Guell
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz