Nowa Zelandia - dzień 5 - Remarkables - jezioro Alta

patrząc na mapę ubzdurałem sobie, że wejdziemy na wzniesienie i zobaczymy to jezioro położone na 1800m. Jest niedziela, mamy samochód - Nissan Sunny, automat. Jest świetny. Pani szybko go opanowała. 30-minutowa rozmowa z tatą, szkolenie jak jeździć automatem i wszystko jasne. O 9.00 msza. Pierwsza w Nowej Zelandii. Ciekawe zwyczaje i ta prostota i naturalność. Przed mszą każdy wita się z sąsiadem w ławce, zamieniają kilka słów. Po mszy ludzie siedzą w ławkach, rozmawiają, jest gwarno. Ubiór - nie ma znaczenia. Dzieci na bosaka, dorośli w krótkich spodenkach, sandałki. Każdego dnia widzę, jak bardzo europejski styl życia mi nie pasuje. Tutaj żyje się prościej, łatwiej, bez pogoni za pieniądzem, karierą. Nie ma przepychu i chciwości. Po drogach nie jeżdżą Lexusy, ludzie nie noszą na rękach zegarków wielkości kartofla. Po co to komu ? Czy tak nie jest lepiej ? Drogi, lasy są za to czyste, trawniki zadbane i wychuchane, ludzie się do siebie uśmiechają, mijający się kierowcy machają do siebie. Tak jest w raju. Po mszy - jezioro Alta.Wyjeżdżamy z Queenstown, mijamy Frankton, przejeżdżamy przez jedyny most na jeziorze Wakatipu. Wjeżdżamy w krętą drogę do ośrodka narciarskiego Remarkables. Tak nazywa się to pasmo górskiego, przypominające Tatry. Około południa słońce piecze. 13,5km krętą drogą, po kamieniach pod górę. Ogromny parking na górze, ale też i pochmurno, chłodniej. Niemal pusto. Gdzie iść ? Nie ma szlaków, biorę kompas, mapę i szukamy. Jest kierunek. Sporo sniegu, kamieni, głazów, jest bardzo niebezpiecznie. Nie wiemy co jest pod śniegiem. Zajęło nam 1,5h aby dojść do jeziora. Jesteśmy na poziomie 1800m, najwyżej na tych wczasach. Jezioro zasypane śniegiem, gdzieniegdzie widać taflę krystalicznie czystej wody. Dookoła szczyty, najwyższe - Double Cone. Chciałem wspiąć się na przełęcz położona na 2000m, ale za dużo sniegu, jest zbyt niebezpiecznie. Na ziemi endemiczne rosliny, głównie różne mchy. Pełno koników polnych, których rozmiary sięgają blisko 10cm. Tablica informacyjna pisze, aby nie chodzić po roślinach, tylko po kamieniach. Zejście trudniejsze niż wejście. Zupełnie inna trasa niż Ben Lomond. Surowy krajobraz. Zjeżdżaja z Remarkables robimy sporo zdjęć na Frankton i oddalony Arrow Town. We Frankton wchodzimy do shopping Center. Nie robimy zakupów w niedzielę, ale tym razem robimy wyjątek. Korzystamy z każdej okazji. Obiad jemy już nie w Winnies, ale w Pub On Warf.