Przegibek rulez

zaczęło się jak zwykle, pobudka, z bólem wstawanie, za oknem mgła, szaro i nic się nie chce, ale niewidzialna siła jak zwykle ciągnie nas w góry. Za Bielskiem jak ręką odjął - błękit nieba i piękne słońce. Zajechalismy do Rycerki Kolonii około 10. Ponoc było -14st. Moje nowe spodnie softshellowe spisały się rewelacyjnie. Po godzinie marszu widać było schornisko na Przegiku, im wyzej tym bardziej bajkowo i więcej śniegu. Po raz pierwszy poszlismy na Bendoszkę i spędzilismy tam ponad godzinę, widoki nas powaliły. Później kilka zjazdów i poszliśmy zagrzać się na schronisko. Ciepło i klimatycznie - jak zwykle. Turystów mało, tylko głośna wycieczka. No ale nie po to tu przyszliśmy, aby siedzieć w schronisku, poszliśmy na słońce, które dziś fantastycznie świeciło. Na przeciw schroniska jest stok, tym razem był pusty. Pokazuję mojej Pani, że idziemy zjeżdżać, początkowo niemrawo, ale zdecydowaliśmy się, było niesamowicie. W sumie gdzieś 20 zjazdów na niezastąpionych plastikowych jabłkach, każdy zjazd to jakieś 200-300m pod górę. Frajda zakończyła się po 16, szarawo się robiło, trzeba było niestety wracać. Szkoda, mam nadzieję, że 2 razy jeszcze pozjeżdżamy tej zimy, choć następny wypad będzie już na Rycerzową czarnym z Soblówki, trasa odkryta w zeszłym roku. Ogólnie wypad oceniam bardzo wysoko, przy samochodzie było już niemal ciemno, ale chyba był to najwspanialszy moment tego dnia - szaro, niebo bezchmurne, mróz, szczekające psy w oddali, cisza... bezcenny moment, którego nie da się niestety zapuszkować i otworzyć w domu :(

Pierwsza porcja zdjęć dziś, reszta za parę dni. Weekend w domu, urodzinowy.