Tutaj konieczna przerwa. Znak mówi, że zostało 45 min., jednak jak się spojrzy w górę, widzimy kamienistą górę. Jeszcze sporo przed nami. Pierwsze kroki nie stwarzają problemów, jednak im dalej tym trudniej. Jest coraz bardziej stromo, schodzący ludzie zrzucają kamienie, ścieżka nie jest ubita, co więcej - nie ma łańcuchów i można teoretycznie wchodzić jak się chce. Wchodząc, po prawej stronie widać Dolinę Ważecką z Małym Stawem Ważeckim.
Góra staje się coraz trudniejsza, prawdziwa wspinaczka na czworakach, jednak dla wprawnego turysty nie powinno stanowić większych problemów, ale trzeba uważać na co się stąpa i ufać każdemu swojemu krokowi. Po godzinie wspinaczki po kamienistej ścianie w końcu widać wierzchołek, gdy widzi się już drewniany krzyż, wracają siły. Wejście na szczyt - niezwykłe uczucie.
Znika zmęczenie i widok dookoła jest nieziemski. Pogoda idealna, trochę chmurek, prawie bez wiatru. Ludzi mało, jak na tak popularny szczyt. W wielu przewodnikach można przeczytać, że jest to święta góra Słowaków, porównywana z Giewontem, jednak turyści nie przeszkadzali mi tak, jak to jest w polskich Tatrach, na pewno nie ma kolejek na szlaku, jak to bywa pod Giewontem.
Pierwsze co widzę na szczycie - Kasprowy Wierch, taki malutki gdzieś poniżej. Wszak jestem na 2494m. Otwieram mapę, widzę słynną Świnicę, Zawrat, dalej na zachód Rysy i Gerlach. Jest pięknie. Siedzimy, jemy, łykam oczami widok. Przewodnik daje sygnał do zejścia. Tylko 20 minut na szczycie, minęło ponad 9h od zakończenia snu.
Zejście jest trudne, trzeba niezwykle uważać, aby się nie potłuc. To kosztuje siły. Po 1h dochodzimy do Rozdroża, przerwa i następnie 3h po kamieniach niebieskim a później czerwonym szlakiem do Szczyrbskiego Jeziora. Czerwony szlak od Jamskiego Stawu bardzo przypomina mi Izery, las ładny, czysty i malowniczy, przyjemnie się idzie. Ta miejscowość powaliła mnie na kolana - luksusowe hotele, cisza, spokój, piękne jezioro, ład i porządek. Jak to się ma do Zakopanego ? Nijak. To zupełnie 2 inne światy, każdy wybiera co mu się podoba, jedni wolą tłumy na Krupówkach, inni ciszę i spokój wraz z niższymi cenami na Słowacji. Ja wybieram to drugie i będę unikał jak ognia Zakopanego. Nie trzeba za nic płacić, iść po asfalcie (jak do Morskiego Oka), a góry i lasy również potrafią być czyste i zadbane.
Była to najlepsza i najtrudniejsza moja wyprawa, jednak od samego początku niezwykła. Widoki na szczycie widać na zdjęciach, punkt wypadowy w postaci Szczyrbskiego Jeziora - genialny. Stosunkowo niezatłoczone szlaki pozwalają nacieszyć się górami. Do Bielska docieram o 23.30. Noc. Jak tu przyjechałem też wszyscy spali, tylko ptaszki śpiewały. Teraz 1h drogi do domu. Kładę się spać ok.1.00 ale warto było poświęcić każdą sekundę, by to przejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz